.: Moje przygody z motocyklami :.

Skandynawia 2005 (14)



Menu:

Strona główna
Nowości
Motocykle
Wyjazdy
Warsztat
Galeria
Autor

Kolejne dni wyprawy:
<=Poprzedni | ... | 8 | 9 | 10 | 11-13 | 14 | 15-23 | 24 | 25-43 | 44 | ... | Następny=>

Dzień 14 - 2.07.2005

Standardowo wstaliśmy przed 8:00. Wrzuciliśmy coś w żołądki, zwinęliśmy obóz i wykulaliśmy się z naszego pola.
Na twardym gruncie Krzychu nasmarował sobie łańcuch (miał bardzo zużytego Irisa, wiec dbał o niego bardziej niż o siebie :P), potem dotankowaliśmy i łycha do Goteborga!
Zjechaliśmy na nasze nowe, zaklepane wcześniej miejsce pracy. Zostawiliśmy bagaże w przydzielonej nam, ogromnej przyczepie kempingowej, połknęliśmy po barszczyku i - odciążonymi motocyklami - pojechaliśmy do centrum Goteborga :).
Pracę mieliśmy zacząć dopiero następnego dnia, więc mieliśmy cały dzień dla siebie. Postanowiliśmy zrobić zakupy, znaleźć kafejke internetową, troche się pobyczyć...
Ciekawie jeździło mi się bez bagażu :). Pierwszy raz od wyjazdu zobaczyłem na liczniku 140km/h :). Z rozwalonym tylnym amorkiem jednak dosyć mocno bujało xałym motocyklem, więc nie szarżowałem za bardzo...
Najpierw wykonaliśmy zakupy żywnościowe na kolejne dni pracy w supermarkecie, a potem po różnych sklepach oglądaliśmy sobie telefony komórkowe, gdyż miałem plana wymienić sobie swój rozpadający się aparat...
Gdy już upatrzyłem sobie phona, udaliśmy się motocyklami do kafejki internetowej. Maszyny zostały na parkingu, a my już po chwili mieliśmy monitory przed gębami :).
Noooo, jak w domciu!! ;) Tylko klawiatura jakaś kretyńska i nie umiałem wbić znaku "@" w adresach mailowych :(. Ale w końcu jakoś doszedłem jak to zrobić, więc powysyłałem kilka maili, Krzychu napisał posta na 4um, że żyjemy i... jak ten czas leci! Wykupione pół godziny padło w oka mgnieniiu...
Po wyjściu z kafejki mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu i zero planów. Obeszliśmy sobie więc miasto z buta, Krzychu zadzwonił do dziewczyny z budki telefonicznej, ale że było piekielnie ciepło - wróciliśmy do maszyn, by sie przewietrzyć :).
Okrężną drogą wróciliśmy do naszego nowego domu. Tam rozdomowiliśmy się w przyczepce, zrobiliśmy obiadek na aneksiku kuchennym, wylegiwaliśmy się na wygodnych łóżkach. Jak w hotelu :).
Ponieważ ciagle czasu było dużo do nocy i się nam nudziło, to każdy z nas zrobił sobie drobny serwis przy motocyklu (ja wymiana żarówki, Krzychu naciąganie łańcucha), a potem zajeliśmy się doprowadzeniem samych siebie do porządku. Mycie, golenie... Bajka :). Małe pranie ciuchów też się odbyło...
Gdy zabrakło nam zajęć, zabraliśmy się za wyżeranie zapasów :). Tak ogromnej kolacji to dawno nie zjadłem jak wtedy :P. Jednak bezczynność jest zgubna ;).
W końcu jednak nadeszła noc. No powiedzmy - o północy było jeszcze jak w polski wieczór, ale to już nie nasza wina :).
Suzi nakulała dziś przeszło sto kilometrów. Licznik pokazał 50995km.

Kolejne dni wyprawy:
<=Poprzedni | . | 8 | 9 | 10 | 11-13 | 14 | 15-23 | 24 | 25-43 | 44 | ... | Następny=>



Góra strony

Copyright (c) by zbyhu