Krótko cieszyłem się pewnością jazdy na nowych oponach. 5 lipca w drodze z pracy złapałem panę w tylnym kole na autostradzie. Powietrze zeszło do zera, ale na szczęście nie zaliczyłem gleby.
Oponę załatałem zestawem naprawczym, który wożę pod kanapą.
Póki co trzyma, ale dyskomfort, który odbiera radość z jazdy, niestety pozostał. Muszę poszukać jakiegoś wulkanizatora, który ogarnia nie tylko samochodowe opony…
A dzisiaj wracając z pracy poczułem niekulturalną pracę napędu. W domu okazało się, że skończył się olej w oliwiarce i jedno ogniwo w łańcuchu.
Od razu zamówiłem w necie nowy napęd. Znowu najmocniejszy DID, jaki jest na rynku i zębatki JT. 650zł poszłooo! 😉