Skandynawia 2005 (7) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<= Poprzedni | ... | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11-13 | ... | Następny =>
Dzień 7 - 25.06.2005 W nocy spadł deszcz. Gdy obudziliśmy się rano, przywitała nas bura, pochmurna aura. Wstałem około 8:00 i w pierwszej kolejności zabrałem się za naprawianie lewego tylnego kierunkowskazu w Suzi, który z niewiadomych mi przyczyn, przestał wczoraj działać. Jak się szybko przekonałem, powód był banalny - po prostu rozłączył się kabelek na konektorze, gdy zakładałem sakwy u Bo :). Po "naprawie" zjadłem śniadanie i... położyłem się z muzyczką na uszach :). Pogoda była tak nieciekawa, że postanowiliśmy poczekać, aż się jakoś wyklaruje. Jakoś przed południem zaczęło się wreszcie wypogadzać, więc zwinęliśmy namiot i pojechaliśmy do tego Goteborga. Krzychu poprowadził nas do stadniny koni, w której pracował rok temu. Zostaliśmy tam bardzo mile przyjęci lodami i polskimi truskawkami ;P, a podczas rozmowy wyszło, że możemy tu kilka dni popracować, poczynając od 3 lipca. Bardzo się z tej nowiny ucieszyliśmy, choć tak ustawiony termin rozpoczęcia pracy troche ograniczył nam pole manewru. Musieliśmy przez przeszło tydzień kręcić się w pobliżu Goteborga, aby móc wrócić do stadniny na tego 3 lipca... Pożegnaliśmy się więc i ruszyliśmy w kierunku wyspy Tjorn, aby poszykać jakiegoś dorywczego zajęcia na tych kilka dni. Kiedy się już na wyspę dostaliśmy, zafundowaliśmy sobie obiadek, by pełni sił móc rozglądać się za robotą. ![]() Tu jedliśmy obiadek. Na kamyczkach, tuż koło wody :). ![]() Gdzieś na wyspie, podczas poszukiwań. Na szczęście w nieszczęściu problemem okazała się tylko zerwana linka. Ale co z tego, skoro nie mieliśmy zapasowej? Zaczęliśmy więc kombinować nad jakąś prowizorką. W lince urwała się tylko baryłka przy samej klamce, więc nie było aż tak źle, jak w pierwszej chwili myśleliśmy. Początkowo chwyciliśmy koniec linki między dwie podkładki i skręciliśmy to jak się mocno dało śrubą. Nawet działało, choć wyglądało to jak niezły pasztet ;). ![]() Nasze dzieło :). McGuyver by się nie powstydził ;). Za udzielenie nam pomocy autochtoni zostali sowicie przez Krzyśka nagrodzeni małą Żubrówką ;). Ponieważ była już godzina 20:00 i trzeba było zacząć myśleć o noclegu, podeszliśmy do gospodarstwa, przy którym naprawialiśmy motocykl, celem zapytania o możliwość rozbicia namiotu. Okazało się, że w gospodarstwie tym spotkaliśmy tych samych dwóch chłopaków, którzy nam pomagali w naprawie ;). Gospodarze zgodzili się udostępnić nam kawałek ziemi pod namiot, więc już przed 21:00 stał on na ogromnym polu, pod samym laskiem. Dziś pokonaliśmyu tylko 136km. Licznik pokazał 50536km. <= Poprzedni | ... | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11-13 | ... | Następny => Góra strony |
Copyright (c) by zbyhu |