Skandynawia 2005 (6) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<= Poprzedni | ... | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | ... | Następny =>
Dzień 6 - 24.06.2005 Dzisiaj postanowiliśmy się aż tak nie katować jak wczoraj i wstaliśmy dopiero około 8:00 :P. Zjedliśmy śniadanie, a że chleb nam się kończył, to musieliśmy przed pracą skoczyć jeszcze do sklepu, uzupełnić jego zapasy. Około 10:00 byliśmy gotowi, więc wróciliśmy do wczoraj przerwanej pracy. Ponieważ Bo wyjeżdżał po 16:00 z domu, więc i my musieliśmy się do tego czasu wyprowadzić. Skończyliśmy więc pracować o 14:00, zrobiliśmy sobie jeszcze szybko obiadek, korzystając z komfortowych warunków mieszkania naszego Szweda, po czym zaczęliśmy się pakować. Przed 16:00 dostaliśmy wypłatę, pożegnaliśmy się i z bólem serca opuściliśmy nasz hotelik, mając w perspektywie znowu spanie pod namiotem i gotowanie na kuchence Krzyśka :). Od razu część kasy pękła na stacji benzynowej, ale przecież w końcu nie wydawaliśmy zapasów gotówki wziętej z Polski :). To już coś znaczyło... Planowaliśmy przemieścić się tego dnia w okolicę Goteborga, a że nie było to już daleko i czasu mieliśmy sporo, toteż postanowiliśmy skoczyć sobie na plażę i wykąpać się w morzu. Szczerze mówiąc nie wiem do końca, gdzie tę plażę znaleźliśmy, ale była niesamowita :). Przede wszystkim - można było poruszać się po niej pojazdami silnikowymi :). Kręciło się więc tam do cholery odwalonych na błysk zabytkowych samochodów i cadillac'ów, które majestetycznie toczyły się po piasku wzdłuż wybrzeża. Kolesie w tych furach lansowali się na całego ;). Oczywiście też sobie trochę po plaży posmigaliśmy :). Morze było całkiem ciepławe, ale - cholera - płytkie. Za bardzo popływać się niestety nie dało. Oddaliłem się naprawde nieźle od brzegu, ale ciągle wody tylko po pas... :| Po kąpieli suszenie kąpielówek na ciepłych jeszcze silnikach i słoneczku, po czym ubraliśmy się i pojechaliśmy już w stronę Goeteborga. Krzychu miał tam bowiem znajomych sprzed roku, których chciał odwiedzić i przy okazji zahaczyć of korz o pracę ;). W drodze zjechaliśmy jeszcze na stację uzupęlnić paliwo, a ja musiałem kupić żarówkę, bo mi przeszła w tylnej lampie. Od razu też ją wymieniłem, a Krzychu jak dobrze pamiętam, w tym czasie smarował i naciągał łańuch w Transalpie. Kiedy motocykle znowu były w pełni sprawne - pokulaliśmy się autostradą dalej. Po niedługich poszukiwaniach, około 21:00 udało nam się znaleźć odpowiednie - choć ciut może zbyt odkryte - miejsce na nocleg. Znowu męczyłem Suzi jazdą off-road i o mało nie zaliczyłem figury - jazda pod górkę, na śliskiej trawie i nie do końca terenowej oponie nie należała do łatwych :P. Tył łatwo tracił przyczepność - jeśli można tu w ogóle mówić o czymś takim - i tyłkiem mi majtało na lewo i prawo ;). Ale ostatecznie się udało... Krzychu postawił swój motocykl na boczną stopkę, a mój przy próbach dokonania tego samego - zapadał się w miękkiej glebie. Poprosiłem Krzycha, żeby znalazł mi jakiś kamień, do podłożenia pod stopkę. Ten rozejrzał się, ale nic przyzwoitego nie udało mu się znaleźć. Z myślą "ja poszukam lepiej" - dałem Krzychowi potrzymać Suzi. No i w tym momencie zauważyłem, że Transalp zaczyna się przewracać! Stopka zapadła się w glebę i motocykl poleciał na bok... Udało mi się go jakoś złapać i przywrócić mu pion. Ale co z tego, skoro sam nie chciał stać? :) Mieliśmy dosyć kuriozalną sytuację :) - każdy z nas trzymał nie swój motocykl, bo żaden nie chciał stać o własnych siłach, a żaden nie miał też nic pod ręką, aby podłożyć pod stopkę trzymanego moto :). No i zrób tu coś :). W końcu Krzychu jakoś poradził i unieruchomił Suzi. Dalej już było z górki. Rozbiliśmy namiot, wprowadziliśmy się, kolacyjka, radio, pisanie - i spać. Stan licznika na dziś 50400km. <= Poprzedni | ... | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | ... | Następny => Góra strony |
Copyright (c) by zbyhu |