Skandynawia 2005 (4) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<= Poprzedni | 0 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | ... | Następny =>
Dzień 4 - 22.06.2005 Jak zwykle podnieśliśmy tyłki przed 8:00. Zjedzenie śniadania i spakowanie obozu zajeło nam ponad półtorej godziny i około 9:30 wyjechaliśmy z lasu. Podjechaliśmy tylko na stację benzynową dotankować po korki i... ruszyliśmy do Szwecji! Przejazd był dla mnie sporym przeżyciem. Najpierw droga prowadziła bardzo długim prostym tunelem :). Aż szukałem tego przysłowiowego światełka na końcu :). Wewnątrz tunelu było cieplutkie powietrze, ładne oświetlenie... Naprawdę, jazda tamtędy sprawiła mi niesamowitą przyjemność - to było coś fantastycznego :). Gdy wykulaliśmy się z tunelu, to wpadliśmy prosto już na most. Krzychu mimo że prowadził, chwycił za aparat i zrobił kilka fotek :). Najbardziej rozczuliła mnie jednak sama końcówka mostu. Już widać było bramki, przy których należało uregulować należność za przejazd, a jakieś 300m przed nimi - cały rząd znaków "Zakaz zawracania" ;). Widać już byli tacy bohaterowie, którzy tego próbowali :P. Po zapłaceniu, wjechaliśmy do Malmo i około 11:00 zatrzymaliśmy się na parkingu. Zajechaliśmy na chwilę na stację benzynową, aby wykonać drobny serwis motocykli (olej, smarowanie i napinanie łańcuchów), po czym postanowiliśmy skoczyć pomoczyć szłapy w Bałtyku :). Zatrzymaliśmy się więc w Bjar Red. Motocykle zostawiliśmy na parkingu i poszliśmy na plażę. No tego mi było trzeba :). Tyle czasu nie byłem nad morzem... Choć klimat nie ten, co nad polskim wybrzeżem, to jednak nie było na co narzekać ;). Na naszej plaży było bardzo długie molo, z którego znowu dobrze widać było most, którym przyjechaliśmy. Około 13:30 wróciliśmy na parking do motocykli i od razu w tym samym miejscu zrobiliśmy sobie obiadek. Po jedzeniu, około 14:30, pełni energii ruszyliśmy dalej w kierunku miejscowości Svalov, gdzie Krzychu miał znajomego Szweda. Przed wyjazdem ów znajomy (również motocyklista) obiecał mailowo Krzychowi pracę na 1-2 dni :). Przed godziną 16:00 już byliśmy na miejscu. Jednak nasz Szwed (którego imię brzmiało po prostu Bo) mógł podjechać do nas dopiero po 17:00, więc mieliśmy przeszło godzinę wolnego czasu. Postanowiliśmy więc zacząć wreszcie rozglądać się za pracą. Zaczęliśmy jeździć po najbliższej okolicy pytając od drzwi do drzwi o robotę. W jednym miejscu zatrzymaliśmy się na chwilę przy pięknym, zabytkowym wiatraku. No i dostaliśmy na blisko trzy godziny robotę :). Niby nic, ale na jedno tankowanie z górką wystarczyło :). Gdy skończyliśmy pracować, wróciliśmy do centrum Svalov. Zawiadomiony smutasem przez Krzyśka Bo podjechał po chwili do nas na swojej VTRce :). Zamieniliśmy z nim kilka słów, po czym Bo poprowadził nas do swojego domu. Motocykle wylądowały w garażu, a my dostaliśmy osobny pokój na własny użytek z dwoma łóżkami :). To dopiero był luksus! Wieczorkiem Bo poczęstował nas kolacją i piwem, pozwolił skorzystać z prysznica i telefonu... No po prostu bajka :). Posiedzieliśmy z nim do późnego wieczora rozmawiając sobie po angielskiemu :). Kaleczyliśmy język okrutnie, ale dogadać się dało ;). Bo pokazał nam też, co mieliśmy dla niego następnego dnia zrobić, po czym - już grubo po północy - poszliśmy spać. Przekroczyłem dzisiaj 50 tyś km. Licznik pokazał 50064km :). <= Poprzedni | 0 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | ... | Następny => Góra strony |
Copyright (c) by zbyhu |