Skandynawia 2005 (48) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<=Poprzedni | ... | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51-73 | 74 | 75-76 | Następny=>
Dzień 48 - 5.08.2005 Około 6:00 rano obudziły mnie jakieś podejrzane dźwięki, które dochodziły z miejsca dokładnie ponad moją głową. Gdy przejrzałem na oczy i spojrzałem w górę, zobaczyłem... szczęki jakiegoś zwierza, które usiłowało zeżreć nasz namiot!! Przywaliłem przestraszony ręką w płótno namiotu i to coś na zewnątrz przestało ogryzać nasz dom. Spojrzałem niespokojnie na Krzycha, a ten ze stoickim spokojem stwierdził, że "jakieś zwierze tam łazi" :). No to spoko - śpimy ;). Podniosłem się około 8:00 rano. Nasz intruz dalej się kręcił w pobliżu, więc wyjrzałem na zewnątrz i moim oczom ukazała się morda... kucyka :). Przylazł pod nasz namiot, łaził wokół kilka godzin, obesrał wszystko co się dało i około 9:00 zniknął... Po śniadaniu, ubraliśmy na siebie przemoczone ciuchy motocyklowe i w deszczu zwinęliśmy namiot. Po objuczeniu naszych wiernych motorków bagażami - ruszyliśmy w dalszą drogę ku Dale. Dotarcie do tego miasteczka, wreszcie zakończyło etap powrotu z Ortnevik i znowu jechaliśmy nieznanymi nam drogami :). Pomknęliśmy w kierunku miasteczka Voss drogą E16. Deszcz padał, ale już nie tak intensywnie jak dnia wczorajszego. Po drodze mineliśmy parkę na starym BMW. Po rejestracji Krzychu poznał, że byli to Amerykanie. I tak się słożyło, że duzó dalej, w samym Voss, zatrzymaliśmy się na tej samej stacji benzynowej co oni. Zamieniliśmy więc z nimi kilka słów. Okazało się, że na swoim motocyklu zjeździli już pół świata, a w najlepszych latach ich wyprawy trwały nawet po 6 miesięcy. Oboje na oko mieli coś w okolicach 60 lat :). Twardziele! Mieliśmy zamiar wracać po drugiej stronie tego samego fiordu - Sor - wzdłuż którego jechaliśmy do Bergen, ale pomyliliśmy drogi i pojechaliśmy w góry, trasą nr 50. W sumie nawet dobrze się stało, bo tam WRESZCIE zaczęło się przejaśniać :D. Korzystając więc z chwilowego słoneczka, między Vinje a Gudvangen zatrzymaliśmy się na parkingu, rozwiesiliśmy mokre rzeczy na motocyklach do suszenia (hehe, nie ma to jak ciepły silnik i wydech :P)... Po obiedzie, zaryzykowaliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę bez kombinezonów przeciwdeszczowych. Słoneczko się nawet utrzymywało, to od razu chciało się jechać. Choć mokry tyłek ciągle powodował lekki dyskomfort :P. Gdzieś po drodze natknęliśmy się na naprawdę przecudne miejsce. Z dyżej wysokości rozpościerał się widok na bardzo wysoki i stromy fiord. No po prostu uczta dla oczu... Przeprawiając się przez góry towarzyszyły nam zarówno piękne widoki, jak i pogłębiający się strach o paliwo :). Oboje jechaliśmy już na rezerwach, a byliśmy gdzieś na totalnym odludziu... Dlatego też, gdy już opuszczaliśmy pasma górskie, kulając się coraz częsciej w dół, na wszelki wypadek zacząłem wyłączać silnik i turlać się "na luzie" ;). Tym sposobem dobrnęliśmy do miasteczka Hol i z wielką ulgą przywitaliśmy pierwszą stację benzynową :). Spalanko wyszło 4,1l/100km :). Dopiero tam naprawdę się rozpogodziło. Chmury znikły, a słońce ostro grzało, mimo dochodzącej godziny 19:00. Zaraz za miastem Hol znaleźliśmy coś, co nam odpowiadało, więc już po chwili po całej wolnej od krzaków przestrzeni, walały się nasze suszące się rzeczy :). I co najważniejsze - większość faktycznie wyschła :D. Stan licznika: 52801km. <=Poprzedni | ... | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51-73 | 74 | 75-76 | Następny=> |
Copyright (c) by zbyhu |