W niedzielę postanowiliśmy przetestować Iża po naprawach i modyfikacjach. Chętnych na przejażdżkę było nas czterech – Ojciec, Kiza, Uszacki i ja.
Tata nie chciał wsiąść na Iża, więc zrobiłem to ja. A bo czemu nie?
I pojechaliśmy! A Iż spisał się wyśmienicie. Gdzieś nawet rozpędziłem go do licznikowych 100km/h. Jeździło mi się tak dobrze, że aż wyjeździłem całe paliwo do zera i zapewniłem ekipie przymusowy postój.
Już nawet nie pamiętam kto skoczył po paliwo na stację, ale po nakarmieniu Iż bez zająknięcia wrócił do garażu.
Jazda tym sprzętem to mega frajda!