.: Moje przygody z motocyklami :.

MZ 250: Kalendarium (3)



Menu:

Strona główna
Nowości
Motocykle
Wyjazdy
Warsztat
Galeria
Autor

| 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 |

21 stycznia 2004 - pierwszy dzień, pierwsze kłopoty.
Dzisiaj po południu poszliśmy do garażu z bratem, żeby spróbować odpalić maszynę. Po jej wykulaniu z garażu, brat ją kopnął i nawet zapaliła. Ale niestety po chwili zdechła. No to kopnął ją ponownie - zaskoczyła, ale znowu zdechła. I tak już było przez najbliższe pół godziny. Motor pracował w porywach kilka sekund i przestawał pracować. Zupełnie, jakby nie dopływało mu paliwo. Do tego przez ustawiczne kopanie rozładowaliśmy do cna akumulator...
Motor wylądował w garażu, a akumulator w domu podłączyliśmy do prostownika... Jutro zobaczymy, czy to wina akumulatora.
Jedynym plusem dzisiejszego dnia jest to, że Wojtek załatwił na powrót garaż u p. Orlików na stałe. Możemy tam trzymać oba motocykle :).

22 stycznia 2004 - motor dalej nie pali :(.
Dzisiaj kupiliśmy 4 litry paliwa, bo w baku było mało i po zmieszaniu go z olejem dolaliśmy do baku. Podłączyliśmy akumulator i zabraliśmy się znowu za kopanie. Ale niestety wczorajsza historia sie powtórzyła. Motor pracował co najwyżej parę sekund... Czasami tylko przy kopaniu "puszczał bąka" z rury wydechowej... Sprawdziliśmy, czy nie jest zapchany kranik, ale okazał się dobry. Wykręciliśmy więc gaźnik i zabraliśmy do domu do czyszczenia. Gaźnik okazał się nie taki znowu brudny. Ale wszystko zostało wyczyszczone jak należy. Wieczorem poszliśmy więc znowu do garażu. Przedtem jednak przetransportowaliśmy do niego drugi motocykl (WSK). Gaźnik został założony, ale z kolei zaczeła wypadać nam z jakiejś przyczyny linka gazu z przepustnicy w gaźniku. Mimo to próbowaliśmy motocykl kopnąć, jednak z tym samym co rano rezultatem :(.

23 stycznia 2004 - zakupy, odpalenie :D.
Dzisiaj kupiliśmy kilka drobiazgów, takich jak np. świeca, linka gazu, klosze kierunkowskazów (jeden był stłuczony), klamki sprzęgła i hamulca, żarówkę migacza i kontrolkę ładowania. Poszliśmy do garażu i wzieliśmy motocykl w obroty. Świeca została wymieniona (przy okazji rozpadła się fajka, ale jakoś ją poskładałem, choć przewód wysokiego napięcia mamy do wymiany), klosze kierunków, kontrolka ładowania, linka gazu. Przy okazji podniosłem iglicę w gaźniku o dwa ząbki w górę, bo była na samym dole. Niestety klamki sprzęgła nie udało się założyć. Rozwaliliśmy dwie i w końcu założyliśmy starą. Ale jeszcze do tego wrócimy.


Nowe kierunki.

Kiedy poskładaliśmy motor do kupy, postanowiliśmy go kopnąć. I ku naszej wielkiej radości zaskoczył!! Kontrolka ładowania zgasła :). Wypas :).
Zaraz troszke na motorze pojeździliśmy. Co prawda, tylko na jedynce i dwójce, ale ileż można jechać po śniegu z łysą tylną oponą? Motor jest troche rozregulowany, tzn. wolne obroty ustaliły się na poziomie 3 tyś., zaś ssanie jak włączam to silnik gaśnie. Ale to jest już kwestia regulacji gaźnika i składu mieszanki :).
Generalnie jest super. Motor jeździ, chyba ma wszystko sprawne... Ciekawe tylko co spowodowało, że nagle zaczął pracować? Lub co było przyczyną, że nie pracował?

26 stycznia 2004 - naprawy.
No, dzisiaj z bratem ostro podciągneliśmy remoncik do przodu. Najpierw pojechaliśmy do sklepu i kupiliśmy oponę, pokrowiec kanapy, kostkę bezpieczników, tylny klosz. Następnie pojechaliśmy do garażu. Kanapa została obita - wygląda teraz super:



Potem założyłem wreszcie klamkę sprzęgła, choć kosztowało mnie to chyba przeszło godzinę walki papierem ściernym...



Brat w tym czasie pomalował wahacze, bo były podrapane (usunęliśmy z nich te obleśne naklejki). Następnie zabraliśmy się za zdejmowanie tylnego koła. Gdy już nam się to udało podjeliśmy walkę by zdjąć oponę. To również nam się udało :). Ale nowej opony już nie założyliśmy, bo najpierw postanowiliśmy sprawdzić szczelność dętki. Potem jeszcze obniżyłem z powrotem iglicę w gaźniku na najniższy ząbek i motor kopnąłem. Nawet odpalił :). Czyli zostaje, że problemem była świeca... Ostatnią z wymienionych części był przewód wysokiego napięcia.
W najbliższym czasie założymy oponę, wymienimy szczęki hamulcowe, bo są już zużyte (dlatego tylny stop świeci na stałe) i zajmiemy się elektryką.

27 stycznia 2004 - elektryka, koło.
Dzisiaj polazłem do sklepu i kupiłem dwie szczęki hamulcowe.



Potem podskoczyłem do garażu (brat dzisiaj musiał jechać do Katowic) i zabrałem się za składanie koła.





Brat wcześniej dał w warsztacie naciągnąć oponę na felgę. Po godzince koło już było na swoim miejscu z nowymi szczękami of korz :). Potem zabrałem się za kostkę bezpieczników. To zajeło mi również godzinę, ale już mamy teraz ładną, czystą kosteczkę :).



Dalej poczyścimy resztę styków spod siedzenia i może zajmiemy się przodem - hamulec: wymiana płynu, klocki oraz zawieszenie. Poza tym czyszczenie i... śmiganie :).



| 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 |

Copyright (c) by zbyhu