Alpy 2009 (8) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<= Poprzedni | 0 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | Następny =>
Dzień 8 - 11 września 2009 Wstaliśmy jakoś po 6:30, aby po dopakowaniu się o 7:00 znaleźć się na śniadaniu. Ale mimo tego poświęcenia na motocykle udało nam się wsiąść dopiero ok. 8:30. Początkowo myśleliśmy o noclegu w okolicach Wiednia, a przynajmniej taką opcję rozpatrywał Pietra z Wojtasikiem. Mnie tam łaził po głowie powrót aż do samego Rybnika :]. Przyznać się muszę, że miałem solidnego stracha o swoją tylną oponę. Była po prostu łysa, a do pokonania mieliśmy ponad tysiąc kilometrów do domu. Spodziewałem się każdorazowo jak zsiadałem z motocykla, że już zobaczę pękający bieżnik na środku opony, co wróżyłoby bliski wystrzał :P. Wystartowaliśmy z St.Niklaus na północ, aby wydostać się na drogę E62. Podciągnęliśmy nią kawałek, jednak potem skręciliśmy na drogę nr 19 - E62 zaprowadziłaby nas znowu na Simplon Pass :). I tu nieoczekiwana rzecz. Zupełnie nie nastawiałem się tego dnia na przełęcze i trasy widokowe, jednak opuszczenie Alp bez takich przyjemności okazuje się niemożliwe. Ojej ;). I zaczęła się monotonia autostrad. Pietra, jako posiadacz GPSu, prowadził, a ja zaciskałem zęby ze strachu, widząc na liczniku prędkość 150km/h :]. Przed oczami wyobraźni miałem już wystające sznurki z tylnego kapcia... Ok. 12:50 wjechaliśmy do Austrii w okolicach Feldkirch, gdzie wreszcie mogłem zatankować. Rezerwa była już głęboka, a nie miałem jak zapłacić za paliwo w Szwajcarii - kartę odrzucało (brak środków :P), szwajcarskiej waluty brak, kupa euro w kieszeni ;). Kolejny postój zrobliśmy ok. 15:30 - po pokonaniu 230km. Mieliśmy wówczas jakieś 120km do Salzburga. Z duszą na ramieniu zajrzałem na oponę i... jeszcze była! :D Ale już nie jechałem na bieżniku, a na gumie podkładowej... Dlatego zagadałem do chłopaków i powiedziałem im, że chcę jechać wolniej. 150km/h to było dla mnie za dużo... Powiedziałem, że jeśli chcą, to mogą pogonić swoim tempem, a ja sobie spokojnie dojade do Polski. Ale uznali, że wolniejsza jada im nie przeszkadza, więc dalej pojechaliśmy w komplecie - z prędkością 120km/h. Prawdziwą czkawką odbiły nam się Niemcy. Nasza trasa odbijała zakolem na północ, zahaczając o Bavarię, by przy Salzburgu znowu wrócić do Austrii. Na całym odcinku niemieckim - oberwanie chmury. Taka ulewa, jakiej dawno na motocyklu nie uświadczyłem :]. Padało tak mocno, że aż daliśmy za wygraną i schowaliśmy się na pierwszym parkingu pod dach, aby przeczekać najsilniejszy opad. Ok. 18:30 kolejne tankowanie - w odległości 170km od Wiednia. Powolna jazda zaczęła odwdzięczać się na spalaniu - pierwszy raz w życiu CBFa zeszła mi poniżej 5l - na 4,8l/100km :). Jak na litrowy silnik, to naprawdę dobry wynik... Okolice Wiednia osiągnęliśmy ok. 21:00. Ze spalania urwałem znowu dwie dziesiąte, osiągając rekordowe spalanie 4,6l/100km :). Nie ulegało jednak wątpliwości, że wolniejsza jazda pogorszyła nam postępy i że mieliśmy do domu ciągle ponad 400km... Krótka burza mózgów i jednogłośna decyzja - walimy do Rybnika, gdzie wszyscy u mnie w chacie nocujemy :). Sam Wiedeń ominęliśmy szerokim łukiem drogą B19 i E59. Granicę z Czechami pokonaliśmy w okolicach Znojmo. Po czeskiej stronie na naszej trasie było nieprawdopodobnie pusto. Dwupasmówka, ciemno i zero samochodów - zarówno po naszej stronie, jak i na tej dla jadących z przeciwka. Bajka, tak to można po nocy całe życie śmigać :). Ostatni postój, jakoś już po północy, dał mi jako taką pewność, że opona wytrzyma :). Pokonaliśmy tego dnia 1293km! Licznik zatrzymał się na przebiegu 48346km. <= Poprzedni | 0 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | Następny => |
Copyright (c) by zbyhu |