Alpy 2009 (2) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<= Poprzedni | 0 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | Następny =>
Dzień 2 - 5 września 2009 Rano wstaliśmy ok. 8:00 rano. Mama zabrała się za śniadanie, a my za przygotowania do wyjazdu i planowanie pierwszego etapu :). Spieszyć się nie było co, gdyż alkomat Pietry wyraźnie dawał do zrozumienia, że nasi Warszawiacy nie nadają się jeszcze do prowadzenia pojazdów - za bardzo się wczoraj cieszyli z początku wyprawy ;). Sprawdziłem też pogodę, bowiem za oknem zaczynało trochę padać... :( Na szczęście okazało się, że tylko nas straszy - im później oraz im dalej na południe od Polski - tym miało być coraz pogodniej :). Po śniadaniu zrobiła się 9:00 i zrodził się projekt porannej kawy. Wyskoczył mi lekki gul, bo już mnie nosiło do jazdy, ale potem kawa mi smakowała :P. Po 10:00 zaczęliśmy się wreszcie zbierać, a o 10:30 wylądowaliśmy pod garażem. I tam podczas operacji wyciągania sprzętów z jego czeluści - odwiedził nas Browar na swojej Hondzie. Postanowił nas - wraz z moim Bratem - odprowadzić kawałek do czeskiej granicy. Pakowanie kufrów, tankowania i pożegnania rozwlekły się do tego stopnia, że w trasę wyruszyliśmy dopiero po 11:00. Na starcie na blacie miałem 44990km. Jako, że znam okolicę, ekipa puściła mnie przodem na prowadzenie. I niedługo potem trochę kręcili nosem, że za szybko :P. Ale przynajmniej do czeskiej autostradu dotarliśmy sprawnie, a ja odreagowałem sobie poranne zamulanie :). Przygody tego dnia szybko nas jednak znudziły :P. Plan bowiem obejmował przelot najszybszymi trasami aż do Salzburga w Austrii. Były więc strzępy budowanej A1 w Czechach aż do Olomuca, potem droga 46 i znów A1 w stronę Brna, a od Brna droga 57 i wreszcie siódemka ku austriackiej granicy. Nuuuuda! Obiad postanowiliśmy zjeść jednak jeszcze w Cechach tuż przed wlotem do Austrii. Wypadło to bodaj w Mikulovie, gdzie też zatankowaliśmy - pierwsze 264km już padły. Na obiad wszamaliśmy nieco zwęgloną pizzę, której jedną z nielicznych zalet była niska cena :]. Za granicę przedostaliśmy się kontynuując jazdę siódemką. Szybko zakupiliśmy autostradowe winiety i ruszyliśmy dalej. Na szczęście potem już było z górki. Zapięliśmy 150km/h na autostradzie A1 i tylko obserwowaliśmy na drogowskazach uciekające kilometry. Minęliśmy St. Polten, potem Linz i o zmierzchu, ok. 20:00 dotarliśmy do Salzburga :). W samym Salzburgu zrodził nam się problem. Mieliśmy zarezerwowane przez Ewarysta jakieś tanie spanie, jednak prowadzący nas za rączkę GPS, wypuścił nas w sam środek remontu drogi dojazdowej do naszegoo hostelu. Chłopaki poklikali więc coś w nawigacji, aby sprytne urządzenie znalazło objazd i dzielnie ruszyliśmy za jego wskazówkami. GPS - a jakże - pokazał nam obiazd. Problem w tym, że do tego samego miejsca, z którego wystartowaliśmy :D. Zrobiliśmy sobie pętlę po zakorkowanym Salzburgu i po 15 minutach stanęliśmy przed tymi samymi barierami nie pozwalającymi nam dostać się do hostelu. Cóż było zrobić. Po polsku pokonaliśmy przeszkody poustawiane przez drogowców, zahaczając kolektorami wydechowymi o elementy krajobrazu wdarliśmy się na teren budowy i zupełnie nielegalnie dotarliśmy pod hostel nieukończoną, remontowaną drogą :]. Na miejscu okazało się, że spać będziemy w czymś, co przypominało akademik. Nasz pokój był 6-cio osobowy z trzema piętrowymi łóżkami i miał już dwóch lokatorów. Jednym z nich była owa laska, a drugim jakiś smutny laluś (miał krem do rąk :P). Ponieważ towarzystwo z pokoju było drętwe, a my głodni, postanowiliśmy sobie coś ugotować przy stolikach na zewnątrz. Zabraliśmy nasze kuchenki i przed "akademikiem", na łonie natury :P odgrzaliśmy sobie zapuszkowane specjały, zamawiając do tego w barku przy recepcji coś, co miało być piwem. Tego dnia padło 682km. Na licznik weszło 45672km. Pokonana trasa. <= Poprzedni | 0 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | Następny => |
Copyright (c) by zbyhu |