Męskie Kaszuby
Dzień 4 – Niedziela, 19 września 2021 r.
Pobudka wypadła nam około 8:00 rano. Pogoda za oknem była idealna.
Na śniadanie zjedliśmy wszelkie resztki z lodówki, po czym zabraliśmy się za pakowanie i sprzątanie domku po trzech dniach imprezowania. Na motocykle wsiedliśmy dopiero ok. 11:00.
Z Matim w zasadzie pożegnać musieliśmy się już na końcu drogi wyjazdowej z ośrodka. My skręcaliśmy w prawo, a on w lewo.
Browara na powrót do domu szlakiem koziej dupy nie udało się namówić, więc obraliśmy kierunek na autostradę A1. Ale nie było do niej aż tak blisko – jakąś godzinę lecieliśmy różnymi drogami, od wąskich na jeden samochód klimatycznych asfaltówek, po wyremontowane, szerokie i szybkie krajówki. Leciało się mega przyjemnie…
Autostradę zapięliśmy w Kopytkowie, tankując uprzednio motocykle pod korek. Dozbroiliśmy na postoju też ubiór Browara, bo dzień był dosyć zimny i chłop trochę zaczął marznąć, mimo, że miał na sobie wszystkie ciepłe ciuchy, jakie zabrał z domu :).
I zaczęła się nuda autostrad.
Postój na tankowanie motocykli i żołądków wykonaliśmy w rejonie Włocławka w okolicach 13:30.
Potem, godzinę później, zatrzymaliśmy się w rejonie Łodzi i był to ostatni postój aż do Rybnika. Na stację Crab w Gotartowicach wturlaliśmy się ok. 17:20. Wszystkie motóry uradziły bez zająknięcia, a pogoda nie zawiodła przez cały dzień. Machnęliśmy 588 km, a przez cały wyjazd 1560km. Ciekawe jest to, że powrót autostradami był krótszy o 100km od jazdy szlakiem koziej dupy… 🙂
No i tyle! Kolejny męski wyjazd zakończył się fotką pożegnalną na stacji paliw, a oczy nasze zwróciły się na 2022 r., w którym to, przy dobrych wiatrach, powinniśmy wjechać na nowych sprzętach. A zatem i cel wyjazdu w założeniach będzie ambitniejszy. Może Alpy Julijskie na Słowenii?
Czas pokaże…
A tymczasem dzięki chłopaki za kolejny wyjazd. Było genialnie! 🙂