Męskie Kaszuby
Dzień 3 – Sobota, 18 września 2021 r.
Obudziłem się ok. 7:00. Za oknem było pochmurno, ale nie padało, a prognozy były względnie korzystne.
Opędzlowaliśmy sobie śniadanko przed 9:00 i zaczęliśmy zbierać się do wyjazdu – trzeba było coś po tych Kaszubach polatać!
Cele obraliśmy trzy. Zobaczyć Bałtyk, przejechać się Drogą Kaszubską i zobaczyć Wiatrak w Ręboszewie.
Na pierwszy ogień poszło nasze morze. Ok. 10:00 wystartowaliśmy w stronę Słupska, gdzie dojechaliśmy drogą krajową drogą nr 21. Potem lokalnymi drogami osiągnęliśmy Główczyce, gdzie uzupełniliśmy paliwo.
Dalej już dosyć wąska DW213 zabrała nas do Maszewa, skąd krótkim dojazdem osiągnęliśmy Choczewo. Dalej jechać się nie dało – porzuciliśmy więc sprzęty na parkingu i poszliśmy z buta w stronę Bałtyku.
Strasznie podobał mi się las, którym wędrowaliśmy. Był mega klimatyczny i wkrótce doprowadził nas do Latarni Morskiej Stilo.
Cena za wejście nie zabijała, kolejki nie było, więc kolektywnie wyleźliśmy na górę. Widoczki były rewelacyjne, tylko pieruńsko na górze wiało.
Gdy zleźliśmy na dół, poszliśmy dalej szlakiem w stronę morza. Był to całkiem konkretny spacerek – ponad kilometr z buta. Ale warto było – wyłaniający się zza wydmy wkurzony Bałtyk robił piorunujące wrażenie. Tak jak i sama plaża Osetnik – była naprawdę szeroka i chwilę zajęło nam dojść nad samą wodę.
Zrzuciłem buty, podciągnąłem nogawki i nie odmówiłem sobie zanurzenia nóg w falach przyboju. Korciło mnie wykąpać się w całości, ale nie miałem żadnego ręcznika i nie znalazłem innego ochotnika. Sam więc się nie zdecydowałem…
Porobiliśmy milion zdjęć i filmików, po czym z wolna ruszyliśmy w stronę motocykli. Dawno nie byłem nad naszym morzem, fajnie było je zobaczyć. Ma swój niepowtarzalny urok.
Do motocykli wróciliśmy ok. 13:00 i ruszyliśmy na południe w stronę Drogi Kaszubskiej. Biegnie ona przez centralną część Kaszubskiego Parku Krajobrazowego i liczy około 20 km. Pierwotna trasa rozpoczyna się we wsi Garcz, a kończy przy skrzyżowaniu z drogą Kościerzyna –Żukowo.
Wyjechawszy z Choczewa najkrótszą drogą dotarliśmy do DW214 i tą pociągnęliśmy aż do Sierakowic (nie, nie tych ze Smakoszem ;)). Tam skręciliśmy na DW211 i tym sposobem osiągnęliśmy wioskę Garcz, czyli początek Drogi Kaszubskiej.
I zaczęła się jazda wzdłuż kaszubskich jezior – Jezioro Białe, Kłodno i Brodno… Ale było też sporo wiosek i jakoś specjalnie sama trasa czterech liter nie urywała.
Ale to właśnie nad Jeziorem Brodno znajduje się Wiatrak koźlak w Ręboszewie, do którego prowadzi dosyć wymagający podjazd po płytach ażurowych. Wjechaliśmy tam jednak bez przygód i mogliśmy podziwiać widoki na okoliczne wzgórza i jeziora.
Miejsce jest genialne i klimatyczne. Weszliśmy sobie nawet do wnętrza wiatraka, gdzie znajduje się oryginalny drewniany mechanizm przekładniowy, a z okienek rozpościera się jeszcze lepszy widok.
Dobry kwadrans buszowaliśmy po czeluściach wiatraka i jego okolicy, trzaskając zdjęcia na potęgę. A potem znaleźliśmy małą kawiarenkę, w której dało się zamówić coś do jedzenia. Z opcji tej skorzystaliśmy – dochodziła 15:00 i wszystkim nam już kiszki marsza grały.
Posileni w dalszą drogę wystartowaliśmy ok. 15:30.
Na zjeździe ze zbocza góry porobiłem chłopakom zdjęcia i filmiki, a kawałek dalej zatrzymaliśmy się przy grupce motocyklistów, wśród których byli dwaj na Triumphach Tigerach 900. Chłopaki jeszcze nie mieli pojęcia, że 3 tygodnie wcześniej zaliczkowałem taką maszynę w salonie w Katowicach, a sami byli nimi zainteresowani.
Gdy wydostaliśmy się na drogę pojechaliśmy dalej na południe wzdłuż Jeziora Brodno Wielkie i dalej koło Jeziora Ostrzyckiego. Przgodę z Drogą Kaszubską zakończyliśmy dojeżdżając do DK20 w okolicy wioski Rybaki. Od tej chwili już wykonywaliśmy taktyczny odwrót do naszej kwatery.
Gdzieś po drodze gugle poprowadziły nas przez drogę szutrową. Zatrzymałem się, aby sprawdzić mapę, ale Browar, jak zobaczył brak asfaltu, z rogalem na gębie odwinął manetę w opór i poleciał przed siebie.
Pojechałem więc i ja. Ubaw mieliśmy po pachy, choć Browar strasznie klął na kontrolę trakcji, której w Truxtonie nie mógł wyłączyć i nie mógł efektownie się bawić.
I to w sumie był ostatni ciekawy aspekt wycieczki. Ok 16:40 dotarliśmy do Marketu w Łubnie, gdzie kupiliśmy niezbędne piwo na wieczór i punkt 17:00 zameldowaliśmy się w Kaszubskiej Ostoi. Wycieczka zamknęła się dystansem ok. 280km.
Pierwszym, co zrobiliśmy po powrocie, było kolektywne wbicie się do jacuzzi ;).
Grzaliśmy gnaty jednak tylko jakieś pół godziny, po których odpaliliśmy kominek i ognisko.
Wieczór spędziliśmy z lokalną nalewką – Ratafią Kaszubską – prowadząc dysputy na temat zakupu nowych motocykli.
Skręcało mnie powiedzieć chłopakom, że już Tygrysa zaliczkowałem, ale w końcu nie puściłem farby. Konkluzja rozmów była jednak taka, że kupimy sobie wszyscy właśnie takie motocykle. W 2019 roku po Męskim Wypadzie w Alpy odgrażaliśmy się, że kupimy sobie trzy Afryki Twin, ale plan ten się nie udał. Ciekaw jestem, czy z Tigerami się powiedzie…
Po opędzlowaniu kiełbasek z ogniska i paru piwach, dosyć szybko poszliśmy spać. Następnego dnia czekał nas już smutny powrót do domów.