Kalendarium Suzuki GS500e
30 marca 2005 – przekładka opon
Dzisiaj tato mnie zaskoczył. Powiedział rano, że jedziemy do Szpili zakładać opony w mojej Suzi… 😀
Około 14:00 przyjechaliśmy na miejsce i po godzinie nowe laczki były na felgach :). Miodzio!
Niestety przy okazji dowiedziałem się, że musiałbym jednak wymienić łańcuch, bo jest nierównomiernie wyciągnięty :(.
11 kwietnia 2005 – 60zł = 600zł czyli regulacja zaworów
Kochani internauci! Jeśli zaglądacie tu od czasu do czasu lub lepiej – znacie mnie osobiście, to mam prośbę. Jeśli jeszcze kiedyś wpadnę na pomysł kupienia czarnego motocykla, to prawym prostym proszę o zrewidowanie moich planów! Czarne sypią się jak choinka po Trzech Królach!
Ale do rzeczy.
Pojechałem dzisiaj oddać motocykl na kontrolę luzów zaworowych i regulację gaźników. Udało mi się złapać namiar na taniego mechanika – w optymistycznej wersji zabawa miała kosztować 60zł.
Dwie godziny po oddaniu motocykla mechanik zadzwonił do mnie z radosną nowiną – mam szmelc zamiast silnika :).
Krótko mówiąc – luzy zaworowe były czterokrotnie większe niż fabryczne, ciśnienie sprężania sięga 5 barów, a powinno być 9-10… Czyli albo mam zajechane pierścienie tłokowe, albo puszczają zawory.
Wstępna wycena (przy założeniu, że planowanie głowicy, ustawienie luzów zaworowych i gaźników zamkną temat) wyniosła ok. 600zł. Żyć nie umierać…
Poleciłem mechanikowi póki co rozbiórkę góry silnika w celu oszacowania zakresu napraw i kosztów. Jutro o 22:00 mam zadzwonić, aby poznać wyrok…
12 kwietnia 2005 – Suzi w naprawie
Byłem dzisiaj wieczorem u mechanika zobaczyć rozgrzebany silnik. No i nie wyglądało to zbyt pięknie…
Wstępna wycena naprawy – 400zł. To brzmiało lepiej niż 600zł ;). Zobaczymy co będzie dalej – poleciłem mechanikowi zrobić co trzeba… Znowu się zapożyczę, ale Suzi będzie śmigać…
15 kwietnia 2005 – płytki zaworowe
Dzisiaj do wyceny remontu musiałem doliczyć koszt czterech płytek zaworowych, bo wszystkie okazały się konieczne do wymiany. Koszt jednej – 45zł, a więc w sumie dodatkowe 180zł…
18 kwietnia 2005 – Suzi zdławiona?
Dzisiaj mechanik powiadomił mnie, że moja Suzi była kiedyś zdławiona. Pokrywki w gaźnikach zostały stoczone w celu przywrócenia pełnej mocy, ale dysze główne zostały w rozmiarze 135, zamiast 120… Także naprawa jeszcze się przeciągnie, bo trzeba odpowiednie dysze sprowadzić. Następne 30zł :).
Ale przynajmniej luzy zaworowe już zostały ustawione – ciśnienie na garach wróciło na 9 barów, więc o tyle dobrze :). Nie była to wina pierścieni tłokowych… Uff! Wreszcie jakaś pozytywna informacja…
Dopisane po latach:
Dużo później poskładałem „puzzle” niewiedzy do kupy. Gaźniki były przystosowane do filtr powietrza K&N. Nie wiedząc, jak taki filtr wygląda, po prostu go wyrzuciłem i włożyłem zwykły, papierowy ;). Osiągi motocykla się pogorszyły, bo dostawał za dużo paliwa, a za mało powietrza. Cała opisana wyżej naprawa i zmiana dysz przywróciły fabryczne ustawienia i osiągi silnika.
19 kwietnia 2005 – odbiór motocykla 🙂
Dzisiaj pojechaliśmy z Ojcem odebrać motocykl. Na dysze główne trzeba czekać dwa tygodnie, więc jeszcze mi ich mechanik nie zmienił. Jak przyjdą będę musiał podjechać do niego i wtedy na poczekaniu mi je wymieni i zsynchronizuje gaźniki.
Silnik w Suzi cyka teraz trochę inaczej. Na pewno ciszej i ładniej. Praca stała się bardziej miękka. Ale to jeszcze ciągle nie to…
No to czekamy na dysze główne i na szóstkę w totku, bo nie mam grosza na paliwo! 😀
23 kwietnia 2005 – jazdaaaaa 🙂
Żeby się nie nazywało, że tylko naprawiam – dzisiaj nakręciłem chyba najdłuższą dotychczas trasę na Suzi. Padło 260 km. Jeździliśmy początkowo we trzech – MarianKa, Brat (na Vulcanie Taty) i ja.
Zajechaliśmy do Raciborza i z powrotem. Potem Brat się wykruszył, a my z Marianem we dwóch pognaliśmy na Gliwickie lotnisko. Z Gliwic szarpnęliśmy się na rynek w Tarnowskich Górach, ale po jakimś czasie wróciliśmy do Gliwic, gdzie przyłączył się do nas Bronx. We trójkę objechaliśmy jeszcze Pławniowice i w Rudach Śląskich się już rozjechaliśmy do domów :). Było genialnie, choć zmarzłem jak jasna cholera. No i test maksymalnej prędkości Suzi beznadziejny – tylko licznikowe 150 km/h… Wyraźnie czuć, że ją zalewa i się dławi.
1-3 maja 2005 – Rożnów 🙂
W długi weekend byłem nad jeziorem Rożnowskim z Marianem. Razem z wyjazdem z 30 kwietnia do Bielan na zlot w te cztery dni nakręciłem przeszło 1000 km :). Suzi uradziła… 🙂
Opis wyjazdu – klik!
12 maja 2005 – wymiana dysz, naprawa kierunku
Dzisiaj wreszcie byłem u mechanika wymienić te dysze w gaźnikach. Przy okazji wymienione zostały też świece zapłonowe i zsynchronizowane gaźniki. Motocykl od razu odzyskał ducha i zaczął chodzić jak burza :). 160 km/h pokazał bez wysiłku. Droga nie pozwalała na więcej, ale myślę, że nie było to jego ostatnie słowo…
Naprawiłem też sobie tylny lewy kierunkowskaz.
Podczas wyjazdu do Rożnowa przestał działać. Urwał się przewód :). Przy okazji udało mi się go usztywnić, bo był obwisły :).
9 czerwca 2005 – wymiana napędu
W przyspieszonym tempie zmuszony byłem wymienić zestaw napędowy w Suzi, gdyż trafiła mi się okazja wakacyjnego wyjazdu zarobkowego z poznańskim podróżnikiem o ksywie MZ Rider do Skandynawii. Start wyprawy uzgodniliśmy na okolice 17 czerwca. Mój stary zestaw napędowy już się do niczego nie nadawał, a w szczególności nie na taką wyprawę… 🙂
Suzi obecnie prezentuje się następująco:
A od 12 maja, kiedy tu ostatni raz coś napisałem, praktycznie tylko jeździłem. Wszystko opisuję w dziale Wyjazdy. Czas problemów z motocyklem chyba dobiegł końca…
17 czerwca 2005 – wyjazd do Skandynawii!
Już jutro ruszam na wyprawę do Skandynawii. Pewnie wszystko opiszę w dziale Wyjazdy. Oby motocykl dał radę, bo będzie solidnie obładowany bagażem i czeka go nie lada dystans do pokonania! 🙂
2 września 2005 – powrót z wyjazdu
Dzisiaj wróciłem z wyjazdu do Skandynawii. Opis całej wyprawy znajduje się tu – klik!
Nastukałem 5883km :). Suza spisała się genialnie, choć mam teraz przy niej duuuuużo do zrobienia, bo mnóstwo rzeczy się posypało. Zaliczyłem też szlifa, co wygenerowało sporo szkód. Do najważniejszych należą: martwy tylny amortyzator (wyrzygał olej), cieknące przednie zawieszenie (uszczelniacze do wymiany), pęknięta szyba, uszkodzony kierunkowskaz, popękane owiewki i obudowa zegarów, uszkodzona lampa, zatarty tłoczek w tylnym hamulcu i zakatowane łożyska w kołach.
Ponieważ podczas wyjazdu dorobiłem się większej gotówki, to w najbliższym czasie zapewne kupię nowy motocykl, a po naprawach – Suzi sprzedam…
7 września 2005 – Suzi u mechanika
Dziś oddałem Suzi pod opiekę mechanika. Dałem mu kompleksowo naprawić wszystkie rzeczy, o których pisałem w poprzednim wpisie. Trochę mnie to będzie kosztowało, ale Suza zasłużyła :).
9 września 2005 – mam szybę
Dzisiaj przyszła mi nowa szyba do motorka :).
Ponieważ naprawa amortyzatora tylnego to kwota 250zł, postanowiłem zalicytować używkę na niemieckim portalu e-bay. Udało mi się ustrzelić amorek za 10 euro, więc z przesyłką wyjdzie mnie niecałe 60zł.
14 września 2005 – lagi
Okazało się, że moje lagi są krzywe. Musiały dostać potężnego strzała w przeszłości, zostały wyprostowane, a miejsce prostowania ukryte było pod obejmami dolnej półki. Po wymianie uszczelniaczy lagi przestały działać – sprężyny zaczęły haczyć o wewnętrzne nierówności w rurach i po prostu przestały odbijać po ich skompresowaniu. A ja na tym przejeździłem 10 tys.km…
Zalicytowałem znowu całe przednie zawieszenie używane na e-bay. Naprawa potrwa dłużej niż myślałem, pewnie jeszcze ze dwa tygodnie…
19 października 2005 – Suzi naprawiona
Długo to trwało, ale nic nie mogłem poradzić. Suzi dostała nowe lagi i nowy tylny amorek. Wyprodukowałem też nowe naklejki na owiewki i założyłem szybę. Motocykl ładnie umyłem i wystawiłem na allegro. Jutro zrobię jeszcze synchronizację gaźników.
Po naprawach motorek jeździ jak nigdy! Prowadzenie idealne, przy hamowaniu maszyna zachowuje się niesamowicie pewnie – lepiej niż mój nowy sprzęt (CB 750). Zapewne jest tak za sprawą nowej zawiechy, która jest zestrojona dosyć twardo. Naprawdę, aż żal sprzedawać! 🙁
26 października – Suzi sprzedana :(.
No i dzisiaj motocykl sprzedałem.
Wczoraj pojechałem nim do Sosnowca, gdzie oglądał go potencjalny kupiec – pan Jan. Po czym dzisiaj do mnie zadzwonił, że się zdecydował…
Pojechałem na Suzi do Trzebini, gdzie dokonaliśmy finalizacji transakcji i… nie ma już Suzy :(.
Co by nie mówić, to było dobre moto… Na początku trochę wymagało uwagi i środków, ale potem odwdzięczyło mi się niesamowicie podczas wyprawy do Skandynawii niezawodną jazdą i dzielnością w terenie godną niejednego enduro :).
Gdy ostatni raz z Suzi zsiadłem, na liczniku było 54937 km. Pokonałem więc na niej dokładnie 10505km :).
Historia kolejnego mojego motocykla: