.: Moje przygody z motocyklami :.

WSK 175: Dzieje Najnowsze (9)



Menu:

Strona główna
Nowości
Motocykle
Wyjazdy
Warsztat
Galeria
Autor

| 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 |

9 styczeń 2004 - zimowa stagnacja.
Na razie motor stoi sobie w garażu. Czeka na uszczelnienie głowicy, wymianę licznika wraz z linką i wymianę konektorków w instalacji elektrycznej. Of korz oczekuje również na lepsze czasy, lepszą pogodę i pierwszy wyjazd w tym roku :).

21 styczeń 2004 - garaż.
Wczoraj kupiliśmy z bratem nowy motocykl - MZ 250 '87. Bratu udało się przy tej okazji odzyskać garaż u p. Orlików. Możemy tam teraz trzymać oba motocykle :).

22 styczeń 2004 - głowica, przeprowadzka.
Dzisiaj wieczorem postanowiliśmy przekulać motocykl do "nowego starego" miejsca garażowania. Ale najpierw pod głowicę założyliśmy uszczelkę aluminiową. Wymieniliśmy też przewód paliwowy. Wyciągnliśmy motor z garażu i go odpaliliśmy pierwszy raz w tym roku :). Nawet nie poszło mu to tak źle. Korzystając z okazji pobawiliśmy się trochę na śniegu - coś fantastycznego :). A potem mega ostrożnie pojechałem do garażu. Było to może 400 metrów, ale przecież pchać nie będę :P. W takich warunkach było to jednak pierońsko niebezpieczne, bo ślisko jak diabli, a motor weżykował jak anakonda. Normalnie kierownicą rzucało mi wszędzie...
Zamówiliśmy też dzisiaj w Dębicy linkę prędkościomierza, więc jak tylko dotrze, wymieniamy licznik wraz z linką i może przy okazji zajmiemy się koncówkami kabli przy kostce.

26 styczeń 2004 - licznik.
Ponieważ linka dotarła już do nas, to dzisiaj zabrałem się za zmienianie licznika. Nową linkę nasmarowałem graficiakiem i polazłem do garażu. Niestety linka okazała się zła. Jednak te rzemieślnicze części są do dupy. Końcówka była za wąska i wyskakiwała ze ślimaka... Założyłem więc licznik ze starą linką. Prezentuje się cacy :)



1 luty 2004 - zepsuty licznik i słabe ciśnienie.
Niestety po wyjechaniu motorem na ulicę okazało się, że licznik jest do dupy. Pokazuje tylko prawidłowo liczbę przejechanych kilometrów, natomiast prędkość zaniża. W połowie obrotów czwartego biegu (normalnie było z 80-90 km/h) wskazuje zaledwie 35-40 km/h. Niestety najprawdopodobniej rozmagnesował się, lub coś innego go spotkało... Dośc powiedzieć, że muszę szukać sobie nowego licznika... (Ten z SHLki już na allegro wystawiony, a drugi, który wyzerowałem i poskładałem dawno już sprzedałem).
Poza tym założenie uszczelki na głowicę nie dało kompletnie nic. Podjeliśmy więc z bratem decyzję, że w najbliższym czasie po prostu założymy cylinder z drugiego silnika, aby sprawdzić czy coś to nie pomoże. W tym cylinderku powiem są beznadziejne kanały dolotowe, a w zapasowym cylindrze są przeze mnie wypolerowane na lusterka :).
Generalnie teraz chcę: przywrócić ładowanie akumulatora i odzyskać pasące się gdzieś w polu, zbłąkane koniki mechaniczne.

2 luty 2004 - kostka.
Dzisiaj ojciec wypucował kostkę prądów, którą ostatnio wykręciłem z motorka. Myśleliśmy, że może na zaśniedziałych połączeniach są takie spadki napięcia, że ładowanie ucieka. Ale to chyba też nie było to... Ładowania ciągle brak :(.

4 luty 2004 - prostownik.
Dzisiaj kupiłem oryginalny prostownik selenowy i go zainstalowałem. Pomyślałem, że może na oryginalnym wróci ładowanie. Ale niestety nic to chyba nie zmieniło. Mam wrażenie tylko, ze trochę lepiej się silnik wkręca na wysokie obroty. Nic wiecej...

5 luty 2004 - tłumik.
Jedną z myśli na poprawienie osiągów Wiesi było wypróżnienie tłumika. Wziąłem się za to dzisiaj. Wyciągnąłem tą pierwszą rurkę tłumiącą z wydechu i tak zostawiłem. Motor po odpaleniu wydał mi się nieco zrywniejszy, ale i tak jest dalej słabiutki. Fajowo tylko wypluł po odpaleniu z siebie nagar :D.

6 luty 2004 - cylinder.
W końcu to zrobiliśmy. Po prostu zrzuciliśmy garnek z silnika i założyliśmy ten z wypolerowanymi kanałami na nowych tylko pierścieniach:







Of korz najpierw pojechaliśmy na Karchera i daliśmy garniec do wymycia. Dlatego się tak teraz świeci :D. Głowica przy nim wygląda jak ze śmietnika :).
Jak wykulaliśmyu motor z garażu, żeby go odpalić to masakra! Kopniak miekki jak świeża kupa, słychać uciekającą kompresje... Chyba ta zmiana była pudłem...

6 luty 2004 - głowica.
Dzisiaj jeszcze raz zajrzałem do motorka. Zrzuciłem mu głowicę i okazało się, że w miejscu, gdzie ona łączy się z cylindrem, przy samym brzegu zostało troche zgniecionego aluminium z tej parszywej uszczelki. To przez to uciekała tak komprecha. Zaraz porządnie wyczyściłem to i głowicę na powrót przykręciłem. Motor jakoś nie chciał zapalić, ale wyraźnie wrócił opór pod kopajką...

21 luty 2004 - odpalenie.
Wreszcie się zrobiła ładniejsza pogoda i mogłem popróbować motor odpalić. I skubany zaskoczył :). Od pierwszego :). Szkoda tylko, że dalej jest tak samo słaby... Rzekłbym, że zachowuje się niemal identycznie jak na poprzednim cylinderku...

13 marzec 2004 - zapłon.
Dzisiaj pokręciłem trochę zapłonem w WSK. Już nie mam pomysłów co zrobić, by odzyskać utracone kucyki. I o dziwo nawet cosik to dało! Bratu przypadkiem nawet udało się Wiesie na lekką gumę postawić!! No i faktycznie - motor odzyskał trochę wigoru, choć jeszcze na pewno nie jest to TO...

17 marzec 2004 - wyjazd :D.
Dzisiaj byłem na Wiesi w Gliwicach, gdzie prezentowała swoje wdzięki na środku wydziału Górnictwa i Geologii :). Nawet tak bardzo nie umierała pod górki - aż sie zdziwiłem :). Jednak zapłon czyni cuda ;). Musze z nim się jeszcze pobawić :).
Więcej o tym wyjeździe napisałem tutaj :).

30 marzec 2004 - pęknięta rama.
Dzisiaj z bratem wybraliśmy się trochę sobie pojeździć. Tak jakoś nas zaniosło do Rud pod zamek. W drodze powrotnej zamieniliśmy się motocyklami - ja wsiadłem na MZtkę, a brat na WSK. Podczas przesiadki okazało się, że pękła w WSK rama w okolicach lewego podnóżka. Cała rura, na której przymocowane są lewe podnóżki przyspawana jest do ramy i przykręcona w drugim miejscu do wahacza. I właśnie pękła na spawie - trzyma się tylko na śrubie wahacza, obracając się na niej jak na zawiasie. Nie ma na czym podeprzeć lewej nogi - ciekawie się zmienia biegi...


Tak było kiedyś...


... tak jest teraz :(.


A tak wygląda to z daleka.


Jutro prawdopodobnie pojadę to wyspawać. Nie powinno być to drogie... Ciekawe tylko, czy już było to kiedyś spawane, czy to dziewicza awaria...

31 marzec 2004 - spawamy ramę.
Nie ma się co pieścić - trzeba spawać :). Już od rana jeździłm i szukałem blacharza. Ale dopiero po południu trafiłem na takiego, który mi to pospawał. Teraz tylko jeszcze siknąć to czarnym lakierem i jazda :D.

10 kwiecień 2004 - no to pojeździliśmy!
Dzisiaj z bratem wykulaliśmy oba motocykle i podjechaliśmy pod blok. Po chwili zszedł ojciec i razem trochę pogrzebaliśmy koło Wueski. Skróciliśmy przewód paliwa (bo był wypełniony powietrzem), poprawiliśmy nieco gaźnik i przerwę na przerywaczu. I trochę motorek potestowaliśmy. Po zabiegach szedł nawet znośnie. Ale z kolei stało się coś innego.
Podczas testów kulnąłem się jedną drogą i przy prędkości około 80 km/h zaliczyłem trzy ogromne dziurska w nawierzchni (a ściślej wybrzuszenia). Dobiłem zawieszeniem, więc zatrzymałem się, by sprawdzić, czy wszystko ok. No i coś się jednak stało. Zaczeło mi się blokować przednie koło... Na moment przy skrętach się zatrzymywało i odpuszczało, mocno przy tym trzęsąc kierownicą. Najprawdopodobniej coś narobiłem z łożyskiem, bo oś jest chyba cała.
No, ale po chwili koło przestało... A że spotkałem kolege na Intruzie 700, MZtka była zatankowana to się skusiłem i... we czwórkę (zwerbowaliśmy jeszcze Wuja na Marauderze 800) nawinęliśmy na koła jakieś 70 km... :)



WSK dała radę, a koło nie buntowało się wiecej... Ale i tak będę musiał to rozebrać.

12 kwiecień 2004 - poszło sprzęgło :|
Dzisiaj nagle przestało mi znowu zasprzęglać silnik. Tak z chwili na chwilę. Dojechałem do skrzyżowania, zatrzymałem się i już na nie wjechać nie mogłem.
Na szczęście stało się to po raz kolejny tylko kilkaset metrów od garażu, więc tragedii nie było. Ale mimo to motoru nie odstawiłem do garażu, tylko... zabrałem się za naprawianie ;). Skulałem motorek do parku, rozebrałem wszystko, przewróciłem go na bok i dawaj - operacja na sprzęgle.
Po otwarciu dekla okazało się, że znowu zerwałem zawleczke pod śrubą trzymającą tarczki sprzęgłowe w koszu. Ponadto odkręciła mi się nakrętka zębatki zdawczej sprzęgła i luzem razem z podkładką sobie latała pod deklem.
Nakrętke dokręciłem, podkładkę zagiąłem tym razem z dwóch stron, śrubę dokręciłem, a zawleczkę dorobiłem z kawałka drutu. Będę musiał to rozebrać jeszcze raz i wymienić zawleczkę na coś wytrzymalszego...
Jak skręciłem motorek - kop i jazda :).

19 kwiecień 2004 - zmasakrowany bęben i pęknięty napinacz łańcucha
Dwa dni temu okazało się, że jednak coś poważnego stało się z tym przednim kołem. Myślałem, że pękła mi jednak oś. Wtedy na tych dziurach musiałem narozrabiać - kiedy zaczęło mi się koło blokować. Potem było już ok, ale dwa dni temu zaczęło się to samo - gdy tylko trochę dokręciłem nakrętkę osi. Koło zaczęło blokować się, szarpać, hałasować... A przy okazji zauważyłem, że mam pęknięty prawy napinacz łańcucha. Jak się rusza, to tył motocykla ucieka w prawo, bo koło ustawia się pod kątem do kierunku jazdy (pod siłą łańcucha).
Dzisiaj rozebrałem przednie koło i okazało się, że to jednak nie podejrzewana przeze mnie oś. Tutaj zawiniły te podkładki leżące na łożysku:



Jak składałem koło przy okazji wymiany opony, to one nie siadły na ośkę. Zaklinowały się między gniazdem łożyska, a dekielkiem ze szczękami hamulcowymi.
Jak wtedy wpadłem w te dziury jadąc motorem to podkładki te prawdopodobnie odpadły... Teraz wyglądają tak:



Obok podkładek leżą kawałki bębna, które wyciągnąłem ze środka... Reszty nie trzeba chyba mówić...
Muszę teraz namierzyć jakiś nowy przedni bęben, kupić nowe szczęki hamulcowe, nowe łożyska przedniego koła, rozpleść koło, wyjąć stary bęben i koło znowu zapleść z nowym bębnem... Poza tym czeka mnie też kupno napinacza łańcucha i jego instalacja. Ale to już bez kłopotu dostanę w Dębicy - tam napinacz kosztuje 9zł.

23 kwiecień 2004 - zakup i poszukiwania.
Dzisiaj jedynie udało mi się kupić nowy napinacz łańcucha i już mam dwa a w porywach trzy tropy na przednie bębny hamulcowe. Jak tylko dojdą - zabieramy się za naprawy...

17 maja 2004 - allegro.
No i stało się. Wystawiłem motocykl na Allegro. Niestety jestem zmuszony go sprzedać... Nie pytajcie dlaczego :(.
A bęben udało nam się tymczasowo poratować - założyliśmy znowu takie podkładki jak wcześniej. Nawet to działa i o dziwo przedni hamulec zaczął lepiej chwytać...

22 maja 2004 - allegro.
Był u mnie znajomy z 4um motocyklistów i powiedział mi, że może ode mnie ten motocykl odkupić w i przechować do czasu, aż zatęsknię i będę miał pieniądze, by ją odkupić spowrotem. Obiecał mi 1000 zł (Marian - serdecznie pozdrawiam - DZIĘKI!!). Muszę poczekać tylko do konca aukcji - bo może motor pójdzie za większe pieniądze?

24 maja 2004 - koniec aukcji.
Właśnie siedzę i czekam na koniec aukcji. Zostało 6 minut do jej końca. Cena aktualnie stoi na kwocie 910 zł. Minuimum dałem na 1000 zł... Zobczymy co będzie dalej...
5 minut...
4 minuty... cena bez zmian :).
3 minuty...
2 minuty... padło 1000zl! :|
1 minuta...
Poniżej minuty... ;)
Koniec, w ostatniej sekundzie ktoś przebił cenę na 1025 zł...

28 maja 2004 - Wiesia poszła do ludzi.
No to dzisiaj Wiesia znalazła nowego właściciela. Jest nim zapalony kolekcjoner motocykli, więc myślę, żę będzie jej tam dobrze... Coż. Szkoda mi jej... Może kiedyś sobie jeszcze podobną odkupię...?

Historia kolejnego mojego motocykla:

MZ ETZ 250

| 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 |

Góra strony

Copyright (c) by zbyhu