Szybka Rumunia
Czwartek, 20 lipca 2023 – Dzień 1
Rano po przebudzeniu ubraliśmy się i zeszliśmy od razu do garażu. Aura na start nie była najlepsza – trochę sipił deszcz i drogi były mokre. Ale ruszyliśmy bez kombinezonów, gdyż prognozy były dla nas dosyć korzystne.
Wyjazd z Krakowa był nieco wkurwiający. Skręciłem gdzieś źle, potem staliśmy jak kołki na światłach, których pętla indukcyjna nas nie wykryła. Ale na szczęście to tylko złe dobrego początki. Po zapięciu siódemki już bez większych problemów i w poprawiającej się pogodzie, sprawnie dotarliśmy do Białki Tatrzańskiej, gdzie zatrzymaliśmy się na krótki postój, tankowanie i śniadanie.
Ruszywszy, pokonaliśmy granicę w Jurgowie i w rejonie Popradu zapięliśmy autostradę. Grzaliśmy bez przerw aż do Koszyc, gdzie odbiliśmy na lokalne drogi – celem było przejście graniczne w Pacin.
Po 10:00 zaczęliśmy rozglądać się za miejscem na postój, ale jak na złość niczego nie mogliśmy znaleźć. W końcu, już na odwal się, zjechaliśmy w jakieś chaszcze drogą gruntową, gdzie zaraz po wyjęciu kanapek, jak grzyb po deszczu, wyrósł obok nas słowacki żul. I oczywiście próbował z nami konwersować. Potem przyplątało się jeszcze jakieś auto i trzeba było motocykle przetaczać, trzymając bułki w zębach. Słowem – miejscówka idealna!
Gdy ruszaliśmy w dalszą drogę, skomentowałem przez interkom tę sytuację słowami, że za każdym razem, gdy nie można znaleźć przyjemnego miejsca na postój i wybiera się w końcu coś na siłę, maksymalnie parę kilometrów dalej jest to, czego się szuka.
I oczywiście słowo stało się ciałem! 3km po ruszeniu minęliśmy po lewej piękne ławki nad rzeczką, gdzie mogliśmy kulturalnie i w spokoju drugie śniadanko opędzlować.
Życie!
Dalsze półtorej godziny jazdy przeprowadziło nas przez granicę z Węgrami i cały odcinek po bocznych drogach tego kraju. Zatrzymaliśmy się dopiero na przejściu granicznym z Rumunią w Vállaj, gdzie niestety napotkaliśmy na niewielką kolejkę. Swoje musieliśmy odstać w prażącym słońcu, ale już ok. 12:30 odprawę celną mieliśmy za sobą i mogliśmy gnać dalej. Witaj Rumunio!
Paliwo uzupełniliśmy w Tășnad i dalej ciągnęliśmy na południe drogą 1F. W zasadzie trasa przejazdu pokrywała się z zeszłoroczną, a więc przez Zalău, Zimbor i Huedin, gdzie dotarliśmy ok. 16:00. Nadmienię, że już na tym odcinku Raphi przyharatał pierwszy raz podnóżkiem na apetycznych winklach drogi 1F, co bardzo ugodziło moje ego 😉 . Bo mi się nie udało.
W Huedin zrobiliśmy krótki techniczny postój na znalezienie noclegu i pobranie kasy z bankomatu.
Byliśmy też wściekle głodni, więc uznałem, że możemy spróbować zjeść coś w knajpie, którą znałem z roku ubiegłego. Pojechaliśmy więc dalej drogą 1R w stronę Belis i tam zakotwiczyliśmy w restauracji La Bunicu.
Naszym celem i noclegownią na dziś stał się pensjonat Piatra Mândruțului, znajdujący się przy drodze DN75 biegnącej wzdłuż Parku Naturalnego Apuseni i na przedpolach Przełęczy Vartop. Już na dojeździe mogliśmy liznąć trochę zakrętów i przyjemnych widoków na Jezioro Beliș-Fântânele.
Do pensjonatu dotarliśmy chwilę po 19:00 (czasu rumuńskiego). Dostaliśmy może nie najwyższych lotów pokoik, ale miał łazienkę i balkon, więc nie narzekaliśmy. Motóry stanęły w garażu. Wieczór spędziliśmy na balkonie planując trasę na dzień następny, sącząc kupione gdzieś po drodze piwo.