Anglia II 2007 (89) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<= Poprzedni | ... | 30 | 31-65 | 66 | 67-73 | 74-75 | 76-87< | 88 | 89 |
Dzień 89 - 19.09.2006 Już o godzinie 7:00 rano nie spałem. Trzy godziny snu... Poleżeliśmy jeszcze do 7:30 i zerwaliśmy się na równe nogi, by ruszyć w dalszą drogę. Jakoś tak woleliśmy za długo nie obozować na dziko, tym bardziej, że w nocnych ciemnościach jakoś tak zawinęliśmy się wjeżdżając w las, że namiot rozbiliśmy bardzo blisko leśnej ścieżki. Już nawet nie pamiętam gdzie zjedliśmy śniadanie, ale na pewno nie w lesie ;]. Musiało to być na którejś stacji benzynowej... Opony lekko ubłocone - czyli tradycji stało się zadość ;]. Zimno było sakramencko, więc mimo braku deszczu, kombinezony mieliśmy na sobie... Na ciepłe drugie śniadanie zatrzymaliśmy się ok. 10:00 na stacji, przy której rok temu spotkałem znajomych z osiedla, gdy z Kudżą wracaliśmy do Polski. Przemarznięci wyciągnęliśmy kuchenkę i podgrzaliśmy sobie Ravioli. Zauważył to jeden kierowca TIRa - Polak. Chyba musieliśmy kiepsko wyglądać, bowiem zaoferował się, że poczęstuje nas zupką z kubka ;]. A co tam - skorzystaliśmy ;). W trasie zmęczenie oczywiście nas ostro brało, więc po drodze kawy nie zabrakło i nie obyło się też bez Red Bulli ;]. Ale suma sumarum, mimo tych postojów i nienajlepszej kondycji, postęp mieliśmy niesamowicie dobry, toteż jakoś chwilę po południu zawitaliśmy w Polsce w Zgorzelcu :D. Odcinek drogi między Zgorzelcem, a autostradą A4 jest od dłuższego czasu w naprawie, więc po rajzie przez całą Europę można przeżyć niemały szok, wpadając w Polski busz dziur i remontów dróg. Ja już ten klimat poznałem rok wcześniej, ale Arturowi aż oczy na wierzch wychodziły, gdy zderzył się z tym kontrastem ;). Jakoś tak wyprzedzając różne korki, ciężarówki i inne bliżej nieokreślone pojazdy, mniej lub bardziej mechaniczne, dokopyrtaliśmy się do A4, gdzie znowu mogliśmy pogonić :). A że domek już zwolna czuliśmy, to ponownie zaczęły pokazywać się prędkości rzędu 150km/h ;). I tuż przed 15:00 - Wrocław! Jeszcze tylko 170km i Gliwice! Ostatni żabi skok do Gliwic zajął nam nieco ponad godzinę, więc na stacji BP, od krtórej się wszystko zaczęło, znaleźliśmy się o 16:10 :). Radość nasza i zmęczenie nie znały granic! :). Zwycięstwooooo!! :) Pod blok zajechałem o 16:40 nieco wypompowany z życia acz szczęśliwy i... pocałowałem klamkę drzwi :D. Nikogo nie było jeszcze w domu ;). Klucze miałem, więc drzwi bez problemów sforsowałem i w progu przywitał mnie kot :). Gdy kilka godzin później odstawiałem TDMkę na zasłużony odpoczynek do garażu, jej licznik wskazywał 29750km. Ten ostatni dzień powrotu z emigracji zamknął się więc dystansem dokładnie 700km, a cały powrót z New Mills do Rybnika zamknął się przebiegiem 1964km. Podsumowanie: No co tu dużo pisać... Było pracowicie! Wyjazd pod względem finansowym był najlepszym z dotychczasowych, ale z drugiej strony chyba najmniej sobie pozwiedzałem. Jednak nie żałuję, gdyż za zarobione pieniądze w następnym sezonie też będzie można zobaczyć kawałek świata. O ile ich nie rozwalę :D. Wyjazd więc należy zakwalifikować do w pełni udanych. Motocykl. Generalnie spisał się doskonale. Zawiózł mnie, przywiózł, z godnością znosił trudy codziennych dojazdów do pracy i złą pogodę... Jedynym problemem było zużycie oleju, które jednakże nie wiem w jakim stopniu wiązać z silnikiem, a w jakim z nieszczelnym deklem pompy oleju... W sumie cały wyjazd zamknął się dystansem 7140km. Czyli pokonałem tylko o setkę kilometrów mniej niż rok temu :). Całkiem przyzwoity wynik... No, kto wie, czy to nie był mój ostatni zagraniczny wyjazd za kasą. Jestem obecnie na ostatnim roku studiów, obrona czeka mnie w czerwcu lub lipcu 2008r, a potem już wypadałoby szukać jakiejś konkretnej pracy w Polsce. No, chyba, żeby udało mi się wyrwać do Anglii na lipiec i sierpień '08, a pracy w wyuczonym (heheh) zawodzie szukać w Polsce od września? Co los przyniesie - czas pokaże... <= Poprzedni | ... | 30 | 31-65 | 66 | 67-73 | 74-75 | 76-87< | 88 | 89 | Góra strony |
Copyright (c) by zbyhu |