.: Moje przygody z motocyklami :.

Anglia II 2007 (67-73)



Menu:

Strona główna
Nowości
Motocykle
Wyjazdy
Warsztat
Galeria
Autor

Kolejne dni wyprawy:
<= Poprzedni | ... | 30 | 31-65 | 66 | 67-73 | 74-75 | 76-87 | 88 | 89 | Następny =>

Dni od 67 do 73 - 28.08 - 3.09.2007

Ten tydzień w zasadzie nie wyróżniał się niczym szczególnym. Czas wypełniała nam praca. Ciągle robiliśmy na linii, gdyż zawiasy już praktycznie odeszły w zapomnienie.
W czwartek i piątek pracowaliśmy na nocki. Nie było nam to za bardzo w smak, gdyż praca w nocy z piątku na sobotę uniemożliwiała nam poniekąd zostanie na sobotniej dniówce. A stawka weekendowa była przecież dużo wyższa od nocnej... ;) Uparliśmy się więc, że pomimo przepracowanej nocy zostaniemy jeszcze parę godzin na dniówce i... walczyliśmy do południa. Wyszło więc tego 18h pracy :).


Artur czyści komorę malarską. Najgorsza fucha na linii :]. Poza szmatowaniem :P.


W domu panował względny spokój. Małe nieporozumienie wynikło tylko w sprawie ostatnich dwóch tygodni naszego pobytu. Michał początkowo chciał w ogóle zrezygnować z mieszkania we wrześniu, ale że nie udało mu się znaleźć mniejszego i tańszego lokum zastępczego dla siebie i Adama, z pomysłu zrezygnował. W czeluściach jego umysłu zrodził się więc plan, abyśmy zapłacili mu za 3 tygodnie mieszkania, mimo, że równo po dwóch planowaliśmy się wyprowadzić.
Ale tu sprawe postawiłem na ostrzu noża. Albo płacimy za dwa tygodnie, albo nie dostaną ani grosza za wrzesień, a my sie wyprowadzamy. Mogłem sobie tak zaszaleć, gdyż potencjalna możliwość utraty mieszkania, która wisiała nad nami od jakiegoś czasu (te zapowiedzi Michała o rezygnacji we wrześniu), spowodowała, że zaklepaliśmy sobie potencjalną możliwość przegonienia ostatnich dwóch tygodni pobytu w Anglii u Tomka i Bogdna - spawaczy z Cardiem. No i Michał ustąpił... Zapłaciliśmy mu tylko za dwa tygodnie :D.


Odpoczynek po robocie.



W niedzielę 2 września po pracy zrobiliśmy sobie małą imprezkę z Arturem. Opijaliśmy udany wyjazd ;).



Trochę co prawda wcześnie, ale wiedzieliśmy już, że niezależnie od dalszego przebiegu wypadków, już każdy z nas był na ogromnym plusie. Mieliśmy na kontach w przeliczeniu ponad 12tyś.zł, z perspektywą przełamania granicy 15tyś.zł :).
Obuliliśmy więc 0,7l Whiskey i... poleźliśmy na spacer po piwo do sklepu :P. Tradycyjnie zboczyliśmy z kursu na jakieś pola, na których zaskoczyły nas swoją obecnością trzy młode konie :).





Trochę się z nimi pointegrowaliśmy i poleźliśmy dalej, znowu asfaltem. Sklep był prawie pod samym Glossop, więc spacer był cholernie długi, ale suma sumarum zakończył się powodzeniem :P. Co ciekawe, po powrocie do domu już nie mieliśmy za bardzo ochoty na piwo ;).

Stan licznika podniósł się w tych dniach do 27583km. Od wyjazdu z Polski mieliśmy już więc pokonanych niespełna 5tyś.km.


Kolejne dni wyprawy:
<= Poprzedni | ... | 30 | 31-65 | 66 | 67-73 | 74-75 | 76-87 | 88 | 89 | Następny =>

Góra strony

Copyright (c) by zbyhu