Anglia 2006 (3-5) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<= Poprzedni | 0 | 1 | 2 | 3-5 | 6-14 | 15 | 16-33 | 34-35 | ... | Następny =>
Dzień 3 - 26.06.2006 Pierwszą rzeczą, jaką musieliśmy zrobić po przyjeździe, było dostanie się do domu :). Wszyscy pracowali, więc chata stała pusta, a my przecież bez kluczy... Kudża wysłał smutasa do swojej dziewczyny - Kaji, żeby podała nam adres miejsca, w którym pracuje. Ale, że najprawdopodobniej nie mogła w pracy korzystać z komórki, nie odpisała. Jacek zadzwonił więc do innego naszego (już) współlokatora - Kamila, który pracował w fabryce gumy - miejscu znanym Jackowi sprzed roku. Okazało się, że Kamil akurat miał przerwę, więc mogliśmy podjechać. Gdy już klucze były, rozpakowaliśmy nasze graty, wrzuciliśmy je do mieszkania, motocykle zabezpieczyliśmy przed domem i wreszcie mogliśmy iść się drzemnąć. Ja przedtem wziąłem sobie kąpiel, ale zaraz potem zjechałem na sofie w pokoju gościnnym :). ![]() Nasz living room :). Mieszkanie było całkiem przestronne. Duża kuchnia i pokój gościnny na dole, plus mały pokoik, który zajmował Kamil z Weroniką (swoją kuzynką). Na piętrze był pokój Kaji i Jacka, duża łazienka i drugi pokój, zajmowany wówczas przez dwóch anglików - Miguela i Rachel. Na drugim piętrze był pokój Allana, a od tego dnia - również mój ;). ![]() Moje łóżko i mój chlew ;). Piszę o tym wszystkim, ponieważ na pierwszą noc postanowiliśmy wstawić motocykle właśnie w to wąskie przejście - na ulicy trzymać ich nie chcieliśmy. Uznaliśmy, że furtka do naszego ogródka jest za ciasna, by wprowadzić tam sprzęty... ![]() Przejście dla śmietników. Kudża wprowadza śmietnik :P. Rano dnia następnego, gdy cała ekipa wyszła do pracy, podniosłem się, zjadłem coś i około 9:00 obudziłem Jacka. Trzeba było przecież wreszcie zabrać się za poszukiwanie pracy! ;) Gdy Jacek wstawał, do drzwi zapukał sąsiad. Otwarłem mu i na dzień dobry zostałem objechany za to, że zatarasowaliśmy przejście dla śmietników motocyklami :). Koleś nie mógł wystawić kubła na ulicę, a był to akurat dzień, w którym śmigała śmieciarka. ![]() Widok na naszą ulicę - Hope Street. Podjechaliśmy pod agencję, zaparkowaliśmy sprzęty i weszliśmy do środka. Jacky bardzo ucieszyła się na widok Jacka. Chwilę pogadaliśmy o naszej podróży, po czym dowiedzieliśmy się, że praca dla nas jest, ale jakieś 18km od naszego Duikinfield - w New Mills. Nie było się jednak co zastanawiać i od razu przystaliśmy na tę propozycję. Zmotoryzowani byliśmy, więc dało się wyżyć z dojazdami do pracy. Jacky powiedziała, że o godzinie 11:00 pojedziemy do New Mills zobaczyć naszą przyszłą fabrykę i załatwić formalności. Super! Poszliśmy się przejść, bo czasu mieliśmy jeszcze trochę. Przy motocyklach jednak zonk - dostaliśmy mandaty za parkowanie! ;) Qrde, pierwsze nasze parkowanie w Anglii i już mandat! I to na 60 funtów! Masakra... Ale jakoś nie przejęliśmy się tym zbytnio, gdyż w zasadzie nikt nic o nas w Anglii nie wiedział. Nie było bata, żeby nas jakoś namierzyli i zmusili do zapłaty :). Po tej 11:00 pojechaliśmy samochodem Jacky do New Mills. Tam zlokalizowana jest fabryka drewnianych drzwi i okien STP Procesing Group. No i my mieliśmy tam zostać operatorami produkcji ;) - czyli po prostu mieliśmy zbijać te drzwi. Jak dla mnie - wypas! Po powrocie do domu umyliśmy z Kudżą swoje motocykle po europejskiej rajzie i zaczęliśmy kombinować, gdzie by tu je trzymać. Postanowiliśmy jednak spróbować wpasować je do ogródka naszego domu. Wprowadziliśmy moją brykę na pierwszy ogień w przejście dla śmietników i potem, wjeżdżając tyłem przez ciasną furtkę i nadrzucając co chwilę tył motocykla, z trudem jakoś go upchnęliśmy w ogródku :). Ale było tak ciasno, że musiałem złożyć lusterka, żeby moto weszło... Z Virówką było już mniej kłopotu, bo już wiedzieliśmy jak należy walczyć... ![]() Motocykle już wstawione, przykryte i bezpieczne :). Widoczna furtka do "przejścia sla śmietników". Dzień 5 - 28.06.2006 Następnego dnia od samego rana trwała akcja odnalezienia drogi do New Mills. Jak pisałem było to około 18km po krętej, miejskiej, a później pagórkowatej ;) drodze. Jechaliśmy tam tylko raz z Jacky i nie bardzo pamiętaliśmy trasę. A od dnia następnego mieliśmy przecież zacząć już pracę, więc wypadało wiedzieć, jak tam trafić. Kupiliśmy sobie w tym celu mapę Manchesteru i z jej pomocą, po małym błądzeniu udało nam się znaleźć najkrótsze połączenie między Dukinfield a New Mills. Trasa była niesamowita. Początkowo biegła przez przedmieścia Manchesteru, przez dzielnicę Hyde, a potem uciekała stromą dziurawą drogą na wzgórze, z którego doskonale widoczna była panorama Manchesteru. Przy dobrej pogodzie wyglądało to niesamowicie... Potem trasa zaczynała być kręta i bardzo stroma - podjazdy i zjazdy do 20% nachylenia! Na to wszystko dochodził fakt, że praktycznie cała trasa była typowo angielska - wąska jak cholera, z murkami kamiennymi po każdej stronie drogi :). Masakra! Wszystko to miało jednak swój niepowtarzalny urok i do samego końca pobytu nie przeszkadzał nam fakt, że musieliśmy do pracy dojeżdżać... ![]() Gdzieś na trasie do pracy... Pogoda zrobiła się piękna, więc i widoczność się poprawiła. Mogliśmy pierwszy raz zobaczyć naprawdę dokładnie, po jak ślicznych okolicach jeździliśmy. Także przy okazji, jak już wracaliśmy, porobiliśmy sobie kilka fotek :). ![]() Panorama Manchesteru na trasie do New Mills. Przez te trzy dni licznik motocykla podkręciłem do 67396km. <= Poprzedni | 0 | 1 | 2 | 3-5 | 6-14 | 15 | 16-33 | 34-35 | ... | Następny => Góra strony |
Copyright (c) by zbyhu |