W kilku podejściach, przez cały kwiecień, przeprowadziłem lifting CBFy.
Na pierwszy ogień poszło mycie. Motocykl miał jeszcze asfaltowe kropki na wydechu z Rumunii z czerwca zeszłego roku…

Potem wymieniłem w maszynie lusterka i szybę przednią. Od razu sprzęt odmłodniał.

W kolejnym podejściu zrobiłem porządek z hamulcami – wymieniłem tarcze hamulcowe razem z klockami.

Przy okazji wyczyściłem na błysk felgę…,

… płytkę ABSu…

i z grubsza zaciski. Pucowałem nawet główki śrub mocujących tarcze hamulcowe :).

Zaciski mają niestety tyle zakamarków, że aby błyszczały jak nowe, musiałbym je zdemontować całkiem, odmoczyć i wylizać szczoteczką do zębów… Nie miałem aż tyle samozaparcia ;).
Tego samego dnia pojechałem wymienić jeszcze przednią oponę. Felga okazała się idealnie prosta – nie trzeba było naklejać ani jednego ciężarka wyważającego :).

I na ostatni ogień zrobiłem najmniej widoczną rzecz, a od dawna przeze mnie zaniedbaną… Wymieniłem płyn hamulcowy i sprzęgłowy. O ile hamulcowy był całkiem znośny (być może wymieniono mi go w Dos Toros w Tychach przy okazji wymiany klocków z tyłu rok temu), o tyle płyn sprzęgłowy to była już masakryczna zasyfiona zupa.

Po wymianie praca sprzęgła uległa wyraźnej poprawie.
I tyle. Na razie pompa paliwa ucichła, napęd się trzyma, więc na jakiś czas znowu od strony serwisowej powinienem mieć spokój :).
A sprzęt wygląda od razu o niebo lepiej! Jak na obecne 127kkm na szafie trzyma się naprawdę nieźle :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *