Tata jest perfekcjonistą, więc trochę wody w Wiśle upłynęło, nim zdecydował się na pierwszą, prawdziwą przejażdżkę. Musiał najpierw ponaprawiać to i owo, pooglądać, jak z Bratem maszynę upalamy, nim sam zdecydował się na nią usiąść.
I stało się to wreszcie w sobotę 21 sierpnia 2010 r. Ja posadziłem dupsko na CBF i asekurowałem Tatę, na wypadek nieprzewidzianych historii :).
Ale nic się nie stało. Iż się spisał, a Tata nakręcił pierwsze kilometry.