No i już po Alpach! Wyjazd odbył się w dniach 5-12 września i zamknął dystansem 3356 km, a więc przekroczyłem 48kkm :).
Motocykl spisał się świetnie, choć opona tylna totalnie wyparowała. Wracałem do Polski niemal na drutach :].
15 września odstawiłem motocykl po pracy do Boostera na wymianę oleju, świec, tylnego lacza i regulację zaworów. Przy okazji ni z gruchy okazało się, że akumulator umarł nagłą śmiercią tragiczną. Przez cały wyjazd w Alpach nic się nie działo, a po powrocie, po 3 dniach stania totalna padlina! Rozrusznik nawet nie zakręcił silnikiem… Odpaliłem kobyłę na zapych i było dobrze, ale dnia następnego w Boosterze chłopaki też nie mogli sprzęta normalnie uruchomić. Gdy przyjechałem dziś moto odebrać z serwisu – kontrolki nawet się nie zaświeciły po przekręceniu kluczyka :]. Kolejny więc zapych i wróciłem do domu, prosto na allegro… :]
Podsumowując. Muszę wymienić jeszcze aku i będę znowu miał spokój z motocyklem na dłuższy czas. Najbliżej jest do wymiany filtra powietrza – za ok. 6kkm.