Po powrocie z Gruzji zaczęliśmy z chłopakami kombinować, gdzie za rok moglibyśmy pojechać, ale po staremu, na własnych zasadach i swoich motocyklach. Tak, aby zmieścić się w 7 dniach i nie umrzeć w tranzycie. Jak dotąd pchaliśmy się zawsze w Alpy lub do Rumunii, więc trzeba było znaleźć coś odświeżającego, oryginalnego.
Popatrzyliśmy na mapę i w granicach 800km tranzytu uwagę naszą przykuła Bośnia i Hercegowina. Decyzja zapadła niemal natychmiast i już do tematu celu nie wracaliśmy. Termin też ustaliliśmy z góry, aby każdy dostosował swoje życiowe plany do wyjazdu, a nie odwrotnie. No i dosyć klasycznie wypadło nam to na początek września, tak jak i klasyczny był skład ekipy:

Ynciol
Triumph Tiger 900 Rally Pro

Zbyhu
Triumph Tiger 900 GT

Browar
Triumph Tiger 900 Rally Pro

Pikanterii naszym planom dodało odkrycie TET-a, czyli Trans Euro Trail. Przez wszystkie lata śmigania na motocyklach nie mieliśmy o tym pojęcia. Browar zapalił się do pomysłu wspólnego off-roadowego śmigania jak Most Łazienkowski, więc kombinacje nad trasą skupiły się wokół bośniackich szlaków TET.
Na trzy tygodnie przed wyjazdem musieliśmy jeszcze przygotować motocykle na czekające je wyzwania. Przede wszystkim wszyscy zmieniliśmy opony na nieco bardziej terenowe, a ja dodatkowo wymieniłem wszystkie klocki hamulcowe i zestaw napędowy.
I tyle!

Czas zjechać z asfaltu…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *