Anglia 2006 (66-68) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<= Poprzedni | ... | 36-37 | 38 | 39-64 | 65 | 66-68 | 69 | 70 | 71 | Następny =>
Dni od 66 do 68 - 29.08.2006 - 31.08.2006 No i ostatnie trzy dni pracy! W zasadzie wtorek jeszcze nijak nie zapowiadał nadchodzącego końca wyprawy. Pracowaliśmy jak zwykle, od rana z pełnymi nadgodzinami do 17:30. ![]() Nasze typowe popołudnie. Środa już zwolna zaczęła być nerwowa. Musieliśmy zrezygnować z nadgodzin, żeby skoczyć do agencji pracy. Musieliśmy zostawić tam nasze polskie adresy, żeby wyciąg ostatniej wypłaty razem z dokumentami potrzebnymi do rozliczenia, przyszły nam już do Polski. W Anglii bowiem wypłate dostaje się z tygodniowym opóźnieniem, w każdy piątek. W dzień naszego planowego wyjazdu mieliśmy dostać wypłate z poprzedniego tygodnia pracy, a w następny piątek, gdy już mieliśmy być w Polsce, dopiero miała zejść ostatnia wypłata z tych ostatnich trzech dni pracy... I o to trzeba było się zatroszczyć :). Po załatwieniu tej sprawy pojechaliśmy jeszcze do Pakistana (jak nazywaliśmy sklepy prowadzone przez Pakistańskich właścicieli), aby zakupić trochę polskich piw. Uznaliśmy, że warto będzie poczęstować czymś naszych kolegów z pracy w ostatni dzień, a polskie piwo uznaliśmy za najlepszy pomysł :). ![]() Dukinfield Town Hall. Na ostatniej przerwie przyniosłem z bagażnika samochodu plecak z piwkami i po chwili, razem z Kudżą rozdzieliliśmy 12 Tyskich pośród najżyczliwszych nam osób. Byli miło zaskoczeni i wielu nie mogło się doczekać zakosztowania polskiego browara :). Potem, o 16:00 pożegnaliśmy się z wszystkimi i po prostu opuściliśmy ostatni raz naszą fabrykę... Najpierw pojechaliśmy do sklepu motocyklowego, gdzie Kudża kupił ten kombik przeciwdeszczowy. Pogoda ciągle nie nastrajała nas optymistycznie, a niektóre ulewy wręcz nas przerażały. Ale co zrobić... Potem podrzuciłem Jacka do domu i odwiozłem samochód do wypożyczalni. Fajnie się złożyło, że ubezpieczalnia opłaciła mi go akurat do tego czwartku :). Nie musieliśmy w tych deszczach śmigać do pracy na moto :). Po powrocie do domu zaczęło się wielkie pakowanie. Nie było z tym praktycznie żadnego problemu, bowiem bagaż był lżejszy o całe żarcie, które do Anglii przywieźliśmy. Akcja poszła więc całkiem sprawnie. Później już tylko kąpiel, kolacja, piwko, modły o dobrą pogodę i ostatni raz na Hope Street poszliśmy spać. <= Poprzedni | ... | 36-37 | 38 | 39-64 | 65 | 66-68 | 69 | 70 | 71 | Następny => Góra strony |
Copyright (c) by zbyhu |