Anglia 2006 (65) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<= Poprzedni | ... | 36-37 | 38 | 39-64 | 65 | 66-68 | 69 | 70 | 71 | Następny =>
Dzień 65 - 28.08.2006 No i wreszcie dzień wolny od pracy! Co prawda rękami i nogami broniłem się przed nim, ale nie wyszło... ;) Był to poniedziałek. Tego dnia były "wakacje bankowe" (Bank Holiday) - odbywa się takie cudo w Anglii cztery razy w roku. Nikt nie pracuje, a kase się mimo wszystko dostaje, jak za zwyczajnie przepracowany dzień. Tzn. jeśli jest się na kontrakcie - my jako pracownicy z agencji pracy, nie dostaliśmy kasy za ten dzień... Była tylko nikła szansa załapać się na pracę w ten poniedziałek, co było jakoś ekstra płacone (zdajsie zwykła dniówka plus zapłata za każdą przepracowaną godzinę według niedzielnej stawki :)). Walczyłem wię jak lew, żeby się załpać do roboty, ale się nie udało :P. No to jak już było wolne, trzeba było skorzystać :). Wstałem dopiero o 9:00 rano. Wyspałem się za wszystkie czasy :). Po śniadaniu zrobiliśmy wielką naradę w domu, co z tym dniem zrobić. I w końcu zdecydowaliśmy pojechać do centrum Manchesteru, na Picadilly, a później do Old Trafford, do Trafford Centre, które jest podobno jednym z większych centrów handlowych na świecie. Początkowo trochę się kłóciliśmy, jak się tam dostać. Ja chciałem użyć samochodu, skoro już go mieliśmy, ale reszta uparła się na bus. I może to nawet lepiej, bo w zasadzie być w Anglii i nie przejechać się DoppleDeckerem, to byłaby profanacja :). ![]() Szukamy busa. Pierwsze nasze kroki w centrum Manchesteru skierowały się do... kasyna :). Kamil twierdził, że wymyślił doskonały sposób na wygrywanie na ruletce i chciał go przetestować :). No a poza tym odrobina hazardu jeszcze nikomu nie zaszkodziła (no, poza zasobnością porfela :P). Kasyno of korz było pełne automatów i też w ruletkę ciosaliśmy na automatach. Najpierw przegrałem 2 funciaki. Odżałowałem, wpakowałem jeszcze jednego i tym jednym odegrałem się, odzyskując wcześniej straconą kasę. Stwierdziłem, że to niezły rezultat i wyszedłem z kasyna na zero... Jacek z Kają wygrali 2 funty, a Kamil przerżnął swoim sposobem 6 funtów :). Jego brat (który przyjechał do nas z Leeds na pare dni i wybrał się z nami na wycieczkę do Manchesteru) przegrał chyba 4 funty. ![]() Nasze kasyno. Ponieważ Jacek i Kaja już byli wcześniej w Trafford Centre, postanowili zostać w Manchesterze. Pojechaliśmy więc tam tylko my - Kamil, Werka, Kaczy (brat Kamila) i jeszcze jedna para, która przyjechała do nas razem z Kaczym. Noo, jazdaDopple Deckerem naprawde mi się podobała :). Oczywiście siedzieliśmy na górze - jak mogłoby być inaczej :P. Po dotarci na miejsce - wmontowaliśmy się do centrum handlowego... Dżizys, jakie to bycze było!! Normalnie "musk staje w poprzek" :). Główna - jak sądze - część składała się z dwóch ogromnych, dwupoziomowych skrzydeł. Od wejścia rozchodziły się w lewo i prawo, zataczając lekkie łuki, także całość przypominała kształtem banana ;). Na ggórze i na dole najprzeróżniejsze sklepy - od jubilerów, przez sklepy z ciuchami, butami, żarciem, egzotycznymi kawami i herbatami, po sklepy modelarskie, zabawkowe itd, itp. Dosłownie było tam wszystko! Z tego banana można było jednak wejść głębiej - w stronę będącą naprzeciw wejścia. I tam dopiero się zaczynało! Całość stylizowana na siakieś miasteczko - ściany miały drzwi, okna balkony, na których zresztą siedzieli ludzie z przy piwku... Z okien zwisały "suszące się ciuchy"... Oczyście ściany zmieniały się - jakby mijało się kolejne budynki... W pewnym miejscu nagle przechodziło to w ogromną salę. My szliśmy na tym drugim piętrze i doszliśmy do balustrady, która biegła wokół całej tej hali. A hala stylizowana była na parowiec :). Wypisz wymaluj, qrde Titanic! Aż się człek za Leonardo DiCaprio rozglądał ;). ![]() Nie mialem aparatu, a komorka w sztucznym swietle robi badziewne fotki... :( Była też podobno druga, równie duża część budynku jat ten "statek" - zrobiona z kolei na ChinaTown. Byłem tylko przy wejściu do tego - i już pokazywały się typowo chińskie smaczki - takie domki z tymi ichnimi zakręconymi daszkami itd :). No po prostu byłem w szoku. Niesamowite miejsce! Nawet nie starczyło mi czasu, żeby wszystko obejrzeć, gdyż równolegle rozglądałem się za upominkami, które chciałem do domu przywieźć dla najbliższych. Tyle kasy co tam zostawiłem, to woła o pomste do nieba :P. W końcu, o ustalonej godzinie spotkaliśmy się wszyscy (gdyż każdy biegał za swoimi sprawami indywidualnie) i posadziliśmy się w jdnej tawernie, na balkoniku przy piwku :). Było mega niesmaczne i cholernie drogie, ale już dajmy temu spokój. W końcu, z żalem opuściliśmy Trafford Centre. Mieliśmy w planie wpaść jeszcze do Imperial War Museum, ale czasu brakło - pojechaliśmy busem bezpośrednio na Picadilly, skąd kolejnym busem do Ashton. A z Ashton już z buta do domu. Po takim dniu, pełnym wrażeń, byłem chyba jednak bardziej zmęczony niż po pracy, więc szybko, po kolacji, padłem trupem do łóżka. <= Poprzedni | ... | 36-37 | 38 | 39-64 | 65 | 66-68 | 69 | 70 | 71 | Następny => Góra strony |
Copyright (c) by zbyhu |