.: Moje przygody z motocyklami :.

Anglia 2006 (36-37)



Menu:

Strona główna
Nowości
Motocykle
Wyjazdy
Warsztat
Galeria
Autor

Kolejne dni wyprawy:
<= Poprzedni | ... | 15 | 16-33 | 34-35 | 36-37 | 38 | 39-64 | 65 | ... | Następny =>

Dni 36 i 37 - 30 i 31.07.2006

Wstałem około 8:00 rano. Jacek i Kaja wrócili w nocy z Londynu. O tyle dobrze...
Rano pojechałem po paliwo do moto, potem skoczyłem na neta i na zakupy. Siedziałem też dużo w pokoju i zaszywałem tankbag, który rozwalał się na całego. Co tu dużo mówić - unikałem spotkania z Jackiem ;].
Gdzieś po południu, gdy Kaji i Jacka nie było w domu, zabrałem się za szukanie sposobu na srające koty. Zauważyłem bowiem, że skubane upodobały sobie najbardziej fragment ogródka, gdzie była odkryta gleba - na prostokącie może 1m x 0,5m. Znalazłem kawałek paździeżowej płyty, którą przykryłem połowę dziury z glebą, a resztę zakryłem kawałkiem wykładziny, którą docisnąłem cegłami... I jak się potem okazało - koty przestały klockować :D. Na sikanie po pokrowcach rady nie znaleźliżmy, ale przynajmniej nie było już kłopotu z kuponami :).

W końcu, około godziny 16:00 strzasnęliśmy się z Kudżą w kuchni i wyjechaliśmy na siebie z artylerią... :)
W zasadzie to złość w miarę szybko ustąpiła wyjaśnieniom. Wszystko sobie w miarę wyprostowaliśmy i doszliśmy do porozumienia. I dobrze, bo od tej pory był już znowu między nami blat i zgodność :).
Wieczorem jeszcze uzupełniłem olej w CB, bo zjadła jakieś (o zgrozo!) 100ml :P. Niesamowity silnik - 70tyś.km nakulane i przy takich dziennych przebiegach, z niemałymi przecież prędkościami - zadowalał się śladowymi ilościami oleju... Po GSie to naprawdę było dla mnie rzeczą niesamowitą!
Przed spaniem schowaliśmy jeszcze z Kudżą mój motocykl do ogródka i na tym dzień się zakończył.

Od następnego dnia wszystko miało wrócić do normalnego trybu. Praca do późnego popołudnia, nuda i odpoczynek wieczorem. Ale już w poniedziałek właściciel naszego domu zafundował nam małe urozmaicenie - wprowadził nam do mieszkania na kilka dni dziewczynę z Bangladeszu o imieniu Uzma. Trochę nabiegaliśmy się po pracy z przeprowadzaniem Kamila do mnie na górę, żeby zwolnić dziewczynie pokój, a potem, wspólnie z nową współlokatorką, do wieczora sobie gawędziliśmy w salonie.

To było jak się okazało jednak nic, bowiem wtorek już zupełnie wypadł z normalnego, szarego schematu...


Kolejne dni wyprawy:
<= Poprzedni | ... | 15 | 16-33 | 34-35 | 36-37 | 38 | 39-64 | 65 | ... | Następny =>

Góra strony

Copyright (c) by zbyhu