Kalendarium Hondy CB 750 Seven Fifty

1 czerwca 2006 – wymiana uszczelniaczy = kłopoty

Dzisiaj dotarły do mnie obie paczki – z olejem i uszczelniaczami :). Zaraz po powrocie ze studiów poszedłem więc do garażu, żeby zabrać się za robotę.
Moto wylądowało na podnośniku, zdemontowałem koło, zaciski podwiesiłem na drutach… Poluzowałem korki górne w lagach i odkręciłem korki spustowe oleju. Poleciała czarna, śmierdząca maź. Czas był najwyższy na wymianę oleju!

Lewa laga poszła luźno. Rozłożyłem ją na części pierwsze, zdjąłem stary uszczelniacz, nabiłem nowy, całość skręciłem i git. Wlałem odpowiednią ilość oleju i… twardość czuję! 😀

Ale przy drugiej ladze zaczęły się kłopoty. Zauważyłem, że jest jakoś inaczej poskładana, a przy próbie rozdzielenia rury nośnej od goleni napotkałem spory opór. Gdy w końcu szarpnąłem silniej to… wyrwałem rurę tak, że w goleni został uszczelniacz i pierścień ślizgowy górny. Przy próbach wydobycia tych elementów, pierścień ślizgowy uległ uszkodzeniu i już lagi nie można było poskładać do kupy :(.
Okazało się, że między pierścieniem ślizgowym, a uszczelniaczem brakowało podkładki metalowej, którą ktoś w niezmierzonej mądrości wsadził nad uszczelniacz… 😐
Pierścienia jednego nie kupie.

O taką pierdółkę całe halo…

Żeby dało się chociaż kupić komplet czterech na obie lagi, to byłaby bajka. Ale gdzie tam! Trzeba kupić cały komplet naprawczy – cztery pierścienie ślizgowe, uszczelniacze i pierścienie zgrubne :). Jedyne 166zl…
Moto stoi na podnośniku bez przodu i czeka na pomysły :(.

Na razie próbuje wśród znajomych wyczarować taki używany pierścień…


14 czerwca 2006 – uszczelniacze cd.

Dzisiaj około 18:00 dotarł do mnie zamówiony pierścień ślizgowy.

Trwało to trochę czasu, ale grunt, że udało się jednak dostać ten element osobno – nie w komplecie naprawczym :). Kosztowało to z przesyłką zaledwie 25zł.
Od razu udałem się do garażu i moto poskładałem do kupy. Oczywiście robota paliła mi się w rękach, więc kilka rzeczy robiłem dwa razy (np. początkowo poskładałem całość zamieniając miejscami lagi 😀 – wydało się gdy chciałem założyć zaciski hamulcowe :P).

Nowy uszczelniacz na swoim miejscu 🙂

Ale w końcu moto wylądowało na kołach i od razu poszedłem się przejechać…
Dzidowałem kilkanaście minut po mieście. Było szybko i nieprzepisowo :P. No i niestety zawiecha nie jest zbyt twarda. Powiedziałbym, że jest równie miękka jak była… Jedynie wolniej odbija, ale to pewno wina „ciasnoty” nowych uszczelniaczy… Może spróbuję wlać parę mililitrów oleju więcej do każdej lagi. Jak to nic nie da, zostanie mi wlanie oleju twardego – 20W, lub wymiana sprężyn :).
Moto gotowe na wakacyjną wyprawę zarobkową do Anglii :). Szkoda tylko, że wieści z tego kraju przychodzą coraz gorsze i wyjazd coraz bardziej stoi pod znakiem zapytania…


23 czerwca 2006 – wymiana oleju, naprawa oliwiarki i wyjazd!

A jednak wyjeżdżam do Anglii! A co tam, raz się żyje :).
Doszedłem do wniosku, że warto byłoby przed podróżą wymienić olej. A to za sprawą faktu, iż od początku sezonu (czyli ostatniej zmiany) nakulałem już 4 tys.km, czyli w zasadzie po dojechaniu do Manchesteru już musiałbym olej wymieniać. A tam, u Angoli, mogłoby to być uciążliwe… Zakupiłem więc 3l Motula i olej wymieniłem (bez zmiany filtra). Na liczniku widnieje na dzień dzisiejszy przebieg 65406km.
Dzisiaj naprawiłem też oliwiarkę. Przebudowałem cały zakraplacz. Jak się to sprawdzi – okaże się w trasie…
No to jutro wyjeżdżam. Oby motór uradził!


3 września 2006 – powrót z wyjazdu i wypadek…

Dzisiaj wróciłem z Anglii :).

Powrót odbył się niestety na okaleczonej bryce… 1 sierpnia stałem się bowiem ofiarą ponurego przysłowia, które mówi, iż cmentarz jest pełen tych co mieli pierwszeństwo…

Prędkości nie były wielkie, uszkodzenia motocykla nie przeszkodziły mi w powrocie na nim do Polski, ale Anglicy uznali naprawę sprzęta za nieopłacalną i wypłacili mi szkodę całkowitą… Szczegółowiej opisany wypadek jest w relacji z wyprawy.
Teraz mam ogromny dylemat. Czy motocykl naprawiać, czy sprzedawać. Kasa z odszkodowania wystarczy na remont, ale z drugiej strony, przy sprzedaży Sevenki w obecnym stanie, mógłbym razem z odszkodowaniem mieć tyle pieniędzy, ile za motóra zapłaciłem rok temu… Czyli nieźle. Wybór między rozsądkiem, a sentymentem… Trudna rzecz…


8 września 2006 – sprzedaż Sevenki…

W zasadzie zanim zdążyłem podjąć decyzję o sprzedaży motocykla, znalazł się kupiec na Sevenkę w stanie powypadkowym. I tak jakoś, 8 września, około godziny 17:00 motocykl po prostu sprzedałem… 🙁

Tak ją widziałem po raz ostatni…

Honda trafiła w ręce 4umowicza z Tarnowa, który doprowadził ją sobie do sprawności technicznej w dwa tygodnie. I teraz tam moja kochana nawija kilometry… A ja szukam czegoś nowego dla siebie… 🙂


Podsumowując…

Sevenka nie zawiodła mnie nigdy. Nawet po spotkaniu z samochodem pokonała około 2 tysiące kilometrów, przywożąc mnie bezpiecznie do domu z Anglii. Pokazała mi naprawdę ładny kawał świata… W niespełna rok nakulałem na jej koła 13839 km – prawie 14 kkm :). Niezły rezultat…
Bardzo żałuję, że wypadek tak mi życie pokrzyżował. Chciałem mieć tego sprzęta jeszcze minimum dwa lata i przekręcić w nim licznik na same zera :). A tak Sevenka opuściła mnie z przebiegiem 72705 km na liczniku. Cóż, życie różne pisze scenariusze…


Historia kolejnego mojego motocykla:

Yamaha TDM 850