Włóczęga czerwcowa - 2020. | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
Intensywnej jazdy ciąg dalszy! Majową włóczęgę opisywałem, więc czas na czerwiec :). We wtorek 2 czerwca, mając zmianę w pracy od 9:00, wyjechałem z chaty ok. 7:00 na standardową przebieżkę. Poleciałem do Kuźni Raciborskiej, tak samo jak 29 maja, ale potem odbiłem na Bierawę i osiągnąłem Kędzierzyn Koźle. I z Kędzierzyna już krajówkami pognałem przez Pyskowice do Wieszowej na A1. Droga sprawdzona, przyjemna, a czas nie pozwalał mi na dalszą eksplorację. W stronę Czech nie mam co jeździć przy zamkniętych granicach, na wschód mam zurbanizowaną masakrę (Katowice, Zabrze, Bytom, Mysłowice itd.), także jedynym sensownym kierunkiem dla mnie do jazdy przed pracą jest północny wschód. Po pracy jeszcze musiałem skoczyć do księgowej w Rydłutowach - w sumie nakręciłem jakieś 180km. 9 czerwca znowu miałem zmianę na 9:00, więc pomimo niepewnej pogody postanowiłem spróbować zrobić sobie małą wycieczkę. Start o 7:00 i autostradą A1 zajechałem do Wieszowej. Tam skręciłem na Pyskowice i Ujazd, ale pogoda się popsuła i zaczęło padać. Przed Ujazdem odbiłem więc na Rudziniec i przez Kleszczów najkrótszą drogą zajechałem do pracy w Gliwicach. W piątek 12 czerwca pojechałem do pracy motocyklem bez udziwnień na krótką zmianę (trwał długi weekend od czwartku 11 czerwca). Po robocie wróciłem do Rybnika i skoczyłem sobie za Wodzisław Śląski do Czyżowic zobaczyć tor kartingowy „Czyżoring”. I w sumie ciekawa opcja – można za 10zł wbić się na sesję jazdy swoim motocyklem na 15 minut. Zapewne wkrótce skorzystam. Na początku trasy ruch był dosyć spory i gdzieś po drodze napotkałem scenę po motocyklowym wypadku – wyglądało mi to na klasyczne wymuszenie. Rozwalony motocykl na poboczu, a na środku drogi samochód z rozbitym bokiem… Dalej do Maczugi Herkulesa nie było lepiej – rower na rowerze, dużo samochodów, mało przyjemności. Pod Maczugą sporo narodu, więc cyknąłem tylko fotkę i szybko stamtąd nawiałem (była już 11:15). No i czas był najwyższy powoli myśleć o powrocie do domu. Nawinąłem pętlę przez zakorkowany Ojców i wróciłem na DK94 w stronę Olkusza. W centrum tego miasta zatrzymał mnie patrol Policji, ale tylko na kontrolę dokumentów – akurat jechałem grzecznie i na suszarkę mnie nie upolowali :). Pan Policjant miał problem zapamiętać tyle cyferek przebiegu CBFy i był nim zaskoczony. Ale, że też motocyklista, to kontrola odbyła się w przyjaznej i wesołej atmosferze. Na weekend 20-21 czerwca nie miałem planów, a pogoda zapowiadała się pod psem. Na spontana więc zagadałem do Brata, czy mógłbym go odwiedzić i po otrzymaniu zielonego światła, po pracy 19 czerwca wystartowałem do Warszawy. W sobotę 20 czerwca pobawiliśmy się trochę z Wojtkiem różnymi jego zabawkami - przejechałem się skuterem z dachem - BMW C1, objechałem Wojtkowego Iża 49 (który się trochę buntował - najpierw przelewał gaźnik i musieliśmy otworzyć komorę pływakową, a potem podczas jazdy opadała centralna stopka - trzeba było ją dokręcić) i na koniec pojeździłem elektryczną hulajnogą :). Dzieje pojazdów dwukołowych (od dwusuwa po elektryka) w jeden poranek ;). Potem się pogoda zepsuła i do wieczora to padało, to wychodziło słońce. Przed 15:00, widząc okienko pogodowe, pojechaliśmy do salonu Honda Plaza popatrzeć na nowe Afryki i odwiedzić Avalona. W niedzielę 21 czerwca musiałem wcześnie ruszać do domu. Pożegnawszy się, chwilę po 8:00, wsiadłem na motóra i pognałem do Rybnika. We wtorek 23 czerwca miałem znowu zmianę na 9:00 w pracy, więc klasycznie o 7:00 na koń i w drogę! :) Postanowiłem po raz drugi przejechać wzdłuż lewego brzegu Odry, ale jeszcze bliżej rzeki, tj. drogami już bez żadnej kategorii ;). No i było całkiem przyjemnie - 17 stopni, pola, wioski, krowy... W środę 24 czerwca po pracy (do której pojechałem oczywiście motocyklem, tym razem na 7:00) postanowiłem pojechać do Jaworzynki zobaczyć pewną działkę, którą być może Monika dostanie w ramach wymiany barterowej za swoją w Istebnej. Wyjechałem ok. 17:00 i na DK81 za Żorami zadzwonił do mnie Browar. Żeby go dobrze przez interkom słyszeć, jechałem grzecznie - ok. 80km/h. W ten sposób, gadając, zajechałem aż do Wisły i... nie załapałem się na mandat - Misiaczki celowały do mnie suszarką w rejonie Ustronia :). Wisła była rozkopana, ale w miarę sprawnie ją przejechałem. Za Istebną zjechałem w prawo na jakieś drogi bez nazwy i wąskimi, wijącymi się, stromymi podjazdami i zjazdami zajechałem do wsi Zapasieki (pogranicze Istebnej i Jaworzynki), gdzie działka się znajduje. C.D.N... |
Copyright (c) by zbyhu |