Leśna i okolice 2008 (4) | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
<= Poprzedni | 0 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | Następny =>
Dzień 4 - 3 maja 2008 Wstałem ok. 8:00 rano. Byłem zdziwiony trochę, że w sposób niezaplanowany przespałem ponad 12h :]. No ale co zrobić... Śniadanie wciągnąłem jakieś u rodziców w domku :). Tam też dowiedziałem się o planach rodziców na opuszczenie Leśnej i udanie się do Kletna na ostatni nocleg weekendu. Ja jednak jakoś nie miałem ochoty tam jechać. Dowiedziałem się, że Wuj ze swoją świtą też uciekają do Kletna, toteż wychodziło na to, że w domku zostanę sam z Bartkiem. Ojciec pakuje się do drogi. Rozdzieliły się więc tutaj nasze drogi. Rodzice z wujami pojechali do Kletna, a my do Drezna... Wyjechaliśmy z Leśnej jakoś o 11:30, z założenia wiedząc, że będziemy śmigać zadupiami do Drezna, oglądając po drodze różne cuda :]. Opuszczając Leśną machnąłem sobie fotę moto na tle jeziora Leśniańskiego :). My jednak byliśmy zbyt narwani. Obejrzeliśmy to co było przy wejściu, zarzuciliśmy żurawia na najbliższe pomieszczenia, jednak na górę już nie wleźliśmy. Choć trochę żałuję, po tym jak brat pokazał mi zdjęcia ze środka. Stała tam m. in. słynna Megola z silnikiem rotacyjnym wmontowanym w przednie koło :]. Pod muzeum. TDM brata na pierwszym planie :). Wkrótce potem utknęliśmy w gigantycznym korku :]. Gdzie się dało, tam się pchaliśmy, ale kilkakrotnie zmuszeni byliśmy stać w tym bałaganie... I tak jadąc w stronę Drezna, nagle zauważyliśmy z drogi jakąś fortecę, górującą ponad wierzchołkami drzew. Oczywiście postanowiliśmy ją obejrzeć. Zjechaliśmy z drogi na dojazdówkę i zatrzymaliśmy się na parkingu. Jak się okazało, z poziomu parkingu do fortecy był jeszcze szmat drogi, więc zainstalowaliśmy się do jednej kolejki, która kursowała między parkingiem a podnóżem fortecy. Ciągnik miał fajną rejestrację... :] Tak wyglądała twierdza z daleka. Ale akurat tym razem nie żałowałem, że złażę z motocykla. Rzadko kiedy zamki i różne takie sprawy mnie interesują, ale starówka Drezna jest naprawdę piękna... Nie bez przyczyny nazywana jest Perłą Baroku, Wenecją Północy, czy Florenjcą nad Łabą. Tzn. podobno - tak wyczytałem w necie ;). W pierwszej kolejności weszliśmy do gigantycznego zespołu pałacowego Zwinger. Jest to gigantyczny plac, otoczony z każdej strony kompleksami pałacowymi, zaś na środku znajdują się cztery fontanny i ślicznie utrzymane, ciekawie ukształtowane trawniki. Jest na co popatrzeć! Nie sposób było ująć całości na jednym zdjęciu. Jedna z bram wejściowych do kompleksu Zwinger. Opera Sempera. Plac teatralny - widać pomnik, kawałek kościoła i moje plecy :]. Jeszcze raz kościół i zamek Wettynów.. Poszliśmy całą bandą się przywitać. Radocha ze spotkania była spora, jednak niestety trafiliśmy na niewłaściwy moment, bowiem brat z Agnieszką się posprzeczali. Atmosfera była na tyle ciężka, że nie połączyliśmy naszych sił - zostawiliśmy ich szybko samych. Drezno jest piękne, ale już miałem dosyć zwiedzania :P. Inni chyba też, bowiem zwolna ruszyliśmy w stronę motocykli. Przeprowadziliśmy jeszcze jedną próbę zakotwiczenia się w knajpie, jednak brak zainteresowania ze stony kelnerów spowodował, że olaliśmy bazę i wróciliśmy do motocykli. Po drodze tylko natknęliśmy się na sesję zdjęciową pewnej nie do końca ubranej pani, zawzięcie tulącej się do murów drezdeńskich ;). Poruszenie wśród męskiej częsci wyprawy było naturalnie bardzo konkretne :P. Już przy motocyklach. Prot rozpędził DragStara do 180km/h i... tak już zostało ;). Wyprzedzając się nawzajem (razem jeszcze z Marianem) pocinaliśmy tak aż do samego Zgorzelca - prawie 100km :D. Pod sam koniec, w jednym tunelu, gdzie było ograniczenie do 80km/h, Marianek odpuścił, toteż z autostrady zjechaliśmy tylko my - ja i Prot :). Szybko jednak doszliśmy do wniosku, że zjechaliśmy w złym miejscu - na centrum Zgorzelca. Coś za długo nie było Mariana, który jechał kawałek za nami. Wróciliśmy więc na autostradę i - parę kilometrów dalej - wypadliśmy na trasę nr 30 już w Polsce. Zebrać udało nam się na jednej stacji benzynowej. Brakowało tylko Oleśki, która - jak sie okazało - też zjechała za wcześnie z autostrady. Podjechaliśmy do przydrożnej knajpy na trasie do Leśnej i zaparkowaliśmy graty. Telefonicznie wyjaśniliśmy Oleśce, gdzie ma jechać i - po niedługim czasie - znowu byliśmy w komplecie :). Było już po 20:00. Ale tu niestety Marianowi przytrafiła się gleba :/. Próbując zaparkować moto na ganku swojego domku (gdzie prowadził betonowy podjazd obok schodków - tam nie padałoby na moto w przypadku deszczu) stracił równowagę i moto glebnęło na prawo rozbijając owiewki o schody. Po prostu Marianowi zabrakło podparcia dla nogi... Poszła boczna owiewka, wypełnienie zegarów i lekko czacha. Na szczęście kierowcy nic się nie stało. A przy takiej glebie o złamanie nogi nie trudno... Po rozpakowaniu się, poszliśmy nad płonące już od jakiegoś czasu ognisko imprezować :). <= Poprzedni | 0 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | Następny => Góra strony |
Copyright (c) by zbyhu |