Anglia

Wprowadzenie i przygotowania do drogi…

Już we wrześniu 2005 roku, zaledwie kilka tygodni po moim powrocie z wyprawy do Skandynawii, zarysował się po raz pierwszy plan wyjazdu na motocyklu do Anglii – podczas wakacji 2006 roku. Stało się tak za sprawą spotkania z kolegą Jackiem K. z Rud (o ksywce Kudża), który kilka dni wcześniej wrócił z emigracji z Wysp Brytyjskich i będąc pod wrażeniem mojej podróży do Szwecji, zaproponował podobny wypad za rok – właśnie do Wielkiej Brytanii. Jacek – również motonita ujeżdżający Yamahę Virago 535 – to równy gość, toteż od razu wyraziłem zainteresowanie i opowiedziałem się za omówieniem planu dokładniej, w nieco późniejszym terminie – bliższym potencjalnemu wyjazdowi…

A oto ten brzydal – Kudża ;].

Miesiące mijały. Z Jackiem widzieliśmy się parę razy i wyjazd zaczynał się z wolna krystalizować. W styczniu w zasadzie klamka już zapadła, że jedziemy. Jacek miał bowiem do wyboru dwie opcje – polecieć do Anglii samolotem, lub pojechać motocyklem. Gdybym ja nie chciał jechać z nim – wybrałby samolot. Ale, że dałem mu słowo, że jadę – nie wykupił biletu lotniczego, jak to uczyniła jego dziewczyna Kaja. Trochę to zakręcone, ale po prostu wycofać się już wówczas nie mogłem ;). Byłoby to mega nie fair wobec Jacka i Kai…

W końcu nadszedł czerwiec i sesje zaliczeniowe. Kaja w pierwszej połowie czerwca poleciała do Manchesteru, gdzie mieliśmy mieszkać, a my z Jackiem, zaraz po zaliczeniu wszystkich egzaminów, mieliśmy ruszyć w drogę.
Trochę mi życie praktyki skomplikowały, gdyż odebrały mi z wyjazdu cały wrzesień, ale w gruncie rzeczy okazało się, że Jacka nie ominie kampania wrześniowa, więc tak czy siak musiałbym wrócić razem z nim.

I tak jakoś powoli, zaliczając kolejne egzaminy, przygotowywaliśmy się jednocześnie do podróży. Ja najwięcej uwagi poświęciłem motocyklowi – wymieniając w nim uszczelniacze zawieszenia, klocki hamulcowe i olej (na dzień przed wyjazdem) – zanim stwierdziłem, że uradzi ;).
Reszta to była formalność :P. Zakupy jedzenia, pakowanie ciuchów, ubezpieczenie, kasa…
Data wyjazdu ostatecznie ustaliła się na sobotę 24 czerwca 2006 roku – dzień wcześniej Jacek pisał jeszcze ostatni egzamin ;). Ja tam wówczas byłem na pożegnalnym piwku z koleżanką, z którego skulałem się do domu po 23:00 i jakoś pół godziny później walnąłem się spać…

No i znowu byłem w drodze…