Zlot w Ustroniu 2006 | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
Jakoś w piątek dowiedziałem się przypadkiem od kogoś, że następnego dnia w sobotę 20 maja miał odbyć się Zlot Motocykli Suzuki w Ustroniu. Na pytanie, czy jadę oczywiście odparłem, że nie - mało paliwa w baku jak zwykle :). Jednak w sobotę ojciec i mama, którzy swoimi kanałami również się o zlocie dowiedzieli, postanowili, że jadą. Brat jechać też chciał, a mnie (wlewając mi parę litrów do baku) również do tego przekonali :D. Wyruszyliśmy trzema motocyklami jakoś grubo po południu w stronę Ustronia. Mama pojechała u taty na plecach, więc miała dobre pole do robienia fotek podczas jazdy :). ...czego? ;) Śmigamy... Po dojechaniu do Ustronia zdaliśmy sobie sprawę, że kompletnie nie mamy pojęcia, gdzie zlot ma być :). Na szczęście wiedzieliśmy, że na imprezę wybierał się Mariusz ze Szpili, więc brat do niego zadzwonił... Po krótkich wyjaśnieniach, gdzie mamy jechać, okazało się, iż już jesteśmy za daleko :). Zawróciliśmy więc i zaczęliśmy rozglądać się za rozwieszoną taśmą z napisami "Suzuki", która miała być nam drogowskazem. Najpierw jednak natknęliśmy się na dwóch motocyklistów. Zaraz brat do nich podjechał z pytaniem, czy nie wiedzą, gdzie jest zlot... Wiedzieli, a jeden z nich zaoferował się nas poprowadzić :). I już po chwili wąziutką asfaltówką, którą ciężko byłoby nam znaleźć, jechaliśmy na zlotowisko :). Na miejscu - echo. Praktycznie żywej duszy :). Stały przy bramie zaledwie cztery motocykle, w tym Harry Mariusza. Od nich dowiedzieliśmy się, że ekipa pojechała akurat na paradę. Ciekawe, że ich nie spotkaliśmy... Po zaparkowaniu motocykli, usiedliśmy zatem pod parasolami i zamówiliśmy sobie kawę. Obejrzeliśmy oczywiście też sprzeta Mariusza, a po chwili na teren ośrodka (spora działka jakiegoś hotelu to była) wklulała się cała kawalkada motocykli :). Dopiliśmy więc kawkę i udaliśmy się na oględziny maszyn. Chcieliśmy tacie pokazać Yamahę XJR1300, ale niestety to nie ten zlot :P. Był tylko podobny Suzuki GSX1400... Parking po powrocie kolumny z parady :). Kiedy już napatrzyliśmy się na sprzęty, wróciliśmy pod parasolki, a brat miał przestawić motocykle (swój i ojca) z głównego parkingu pod bramę, gdzie stał mój. No i siedzimy z ojcem pod tymi parasolami, a brata z mamą nie ma... Już myślałem, że zabłądzili, ale nie - zajęło im to tyle czasu, gdyż prowadziła... mama :). Brat posadził mamę na miejscu kierowcy, sam siadł z tyłu i - dawaj - nauka jazdy :). Przyszly Ghostrider... ;) Ponieważ jednak w VXie sprzęgło działa dosyć topornie i nawet doświadczony motocyklista musi się nauczyć jego dosyć specyficznej obsługi, postanowiliśmy posadzić mame na moją Sevenkę, w której sprzęgło działa zdecydowanie bardziej przewidywalnie :). Siadłem z tyłu, mama z przodu i z sercem w gardle, a duszą na ramieniu - ruszyliśmy. Mama dała sobie radę nawet nieźle, aczkolwiek trochę się bałem, że odstawimy jakąś nieplanowaną figurę, w stylu guma czy cuś :). Jedziemy... Znikający punkt ;] Po tej akcji postanowiliśmy już zabrać się do domu. Mama chciała szybciej dostać się do Rybnika, gdyż zaproszono ją telefonicznie na jakąś imprezę, toteż posadziła się z bratem na VXa i wspólnie poszarżowali, zostawiając nas z tatą w tyle. A my sobie spokojnie, bez wielkiego gonienia, śmigaliśmy ku domkowi... Już na odcinku między Żorami a Rybnikiem odniosłem wrażenie, że samochód jadący z przeciwka mignął mi światłami. Ocho, czyżby policja? Zwolniłem zdecydowanie, ale ojciec poszarżował przodem. Zacząłem migać mu długimi, zostawać coraz bardziej z tyłu - myślałem, że zauważy, zainteresuje się... Ale gdzie tam! :). Po chwili, jak poczułem dzwoniącą komórkę w kieszeniu, już byłem pewien - dzwoni brat lub mama ostrzec nas przed smerfami. No i faktycznie byli. Tata akurat przy nich zaczął wyprzedzać i jechał chyba jednak ciut szybciej, niż można (jak potem mówił, w ogóle ich nie zauważył), ale szczęśliwie Policja akurat zajmowała się jakimś niesfornym kierowcą i nas lizakiem nie potraktowała... Do garażu dokulaliśmy się w rozpoczynającym się deszczu. A co, pogoda też musi swoją przyjemność posiadać... Podsumowująć - całkiem przyjemny wypad. Teraz już tylko czekać, aż mama zrobi prawko, kupi cobie motóra i będziemy latać we czwórkę! ;) |
Copyright (c) by zbyhu |