Honda CB SevenFifty | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
Honda CB SevenFifty - prezentacja. Wprowadzenie. Na swojej Hondzie CB SevenFifty zjeździłem blisko 14000km. Wykorzystywałem ją zarówno w codziennej eksploatacji - dojazdy na studia, do pracy z pasażerem na plecach - jak i w podróży - byłem tym motocyklem na Węgrzech, w Anglii i Szkocji. Podstawowy serwis motocykla - wymiana oleju, filtrów i świec - przeprowadzałem osobiście, a w czasie eksploatacji zastosowałem w sprzęcie kilka drobnych usprawnień. Wszystko to dało mi dosyć bogatą wiedzę na temat Sevenki. Uznałem zatem, iż warto byłoby podzielić się nią, opisując, jak to żyje się z tym przepięknym motocyklem. Moja bestia wyprodukowana była w 1995 roku. Gdy ją nabyłem, miała już poważne 10 lat na karku, które zaowocowało mniej lub bardziej prawdopodobnym przebiegiem 58 tyś.km na liczniku. W każdym razie na pewno nie przejechała mniej :). Zaowocowało to również kilkoma drobnymi wgnieceniami na baku, rysami na wydechach, gmolach i przednim błotniku - czyli standard. Przy zakupie jednak gruntowny przegląd w dobrym motocyklowym serwisie dał mi jako taką pewność, że motocykl nie przeżył poważniejszego wypadku. Wygląd i ergonomia. W pierwszej kolejności weźmy Sevenkę na optykę. Tu od razu rzuca się w oczy klasyczna do bólu linia i spore gabaryty sprzęta. Wrażenie to potęguje przede wszystkim opasły, płaski zbiorknik paliwa, który maskuje dosyć szeroką jednostkę napędową - czterocylindrowy rzędowy silnik o powietrznym chłodzeniu. Zero owiewek, okrągła lampa, klasyczne dwa tylne amortyzatory, dwa piękne, chromowane, nisko poprowadzone po obu stronach motocykla wydechy oraz proste, czytelne zegary "na pokładzie". Te elementy rzucają się przede wszystkim w oczy, nadając całości wyraz elegancji, symetrii i ponadczasowości. Zajmując miejsce kierowcy człowiek od razu czuje się swobodnie. Niewymuszona pozycja za kierownicą, podnóżki, których nie trzeba "szukać" nogami i dogonie, nie za wysoko umieszczona kanapa, pozwalająca na pewne podparcie się nogami nawet niewysokim motocyklistom. Kierownica bardzo dobrze wyprofilowana - ani za szeroka, ani za wąska, pozwalająca na pewne prowadzenie motocykla. Podczas przepychania sprzęta czuje się niestety niemałą jego masę. Ale co się dziwić - to nie sport, w którym liczy się kastracja każdego zbędnego grama. Sevenka swoje waży i do tego trzeba się po prostu przyzwyczaić. Jednak nie jest to specjalną wadą, gdyż poczucie nadwagi sprzęta, gdy tylko ruszymy, pryska jak bańka mydlana. Motocykl zachowuje się tak zwinnie, jak lekka pięćsetka. Byłem naprawdę mocno zaskoczony niewielkim wysiłkiem, jakiego wymaga manewrowanie tym motocyklem przy minimalnych prędkościach... Za wyważenie Sevenki należą się inżynierom Hondy solidne brawa! Charakterystyka Silnika. Ogromne wrażenie podczas pierwszych nieśmiałych przejażdżek po zakupie mojej Hondy zrobiła na mnie niesamowita wręcz elastyczność silnika. Pracuje on niezwykle płynnie, cicho i miękko. Zupełnie bez wibracji. Jednocześnie już od wolnych obrotów daje o sobie znać moment obrotowy. Praktycznie manewrować można tym motocyklem bez gazu, na półsprzęgle, bez obaw o zduszenie silnika. Od 2000 obr/min silnik już ciągnie z dużą siłą, a od 3000 obr/min moment obrotowy zbliża się do wartości maksymalnej i tak już pozostaje praktycznie do końca skali obrotka. I to naprawdę się czuje! Motocykl idzie doprzodu jak dziki tur, dzięki czemu przy spokojnej jeździe przełożenia można zmieniać już w okolicach 4000 obr/min, zachowując dużą płynność i sprawność przemieszczania się. Co więcej - zejście nawet na najwyższym, piątym biegu do prędkości 40km/h nie powoduje szarpania łańcuchem, zaś dodanie gazu wywołuje płynne (acz powolne przy tej prędkości i biegu) nabieranie prędkości. Po prostu ten silnik to wzór elastyczności! Wiele osób zarzucało jednak tej jednostce napędowej ospałość. I co tu dużo mówić - do spontanicznych ona nie należy - przynajmniej do pewnych obrotów, gdyż wraz ze wspinaczką wskazówki obrotomierza do wartości 8500 obr/min (gdzie też znajduje się moc maksymalna), silnik coraz bardziej rwie do przodu. Naprawdę w górnych zakresach obrotów nie można narzekać na brak wrażeń... Jednakże w niższych zakresach obrotów wyraźnie czuje się takie lekko opóźnione reakcje silnika na ruch manetką. Nic tu nie szarpie, nic nie zaskakuje. Ostre dodanie gazu nie powoduje dzikiego skoku - motocykl sprawia wrażenie jakby się chwile zastanawiał co z taką nagłą zmianą ilości dostarczanej do cylindrów mieszanki zrobić, nim dochodzi do wniosku, że trzeba jechać. Nie jest to wielkie opóźnienie, ale... odczuwalne. Mimo wszystko, takie cechy właśnie ceniłem w tym motocyklu. Nie wychodząc poza 4000-5000 obr/min można było nim spokojnie, bez niespodzianek turlać się do przodu, osiągając przy okazji niskie spalanie. Zaś gdy człowieka nachodziła ochota na trochę adrenaliny i szaleństwa - górne zakresy obrotów oraz 4,5 sek do 100km/h naprawdę mogły to zagwarantować. Mankamenty silnika. Jedyne czego z czasem zaczęło mi brakować w silniku SevenFifty to... chłodnica. Co prawda chłodnica oleju jest, ale troche chyba niewystarczająca... Otóż po pewnym czasie eksploatacji motocykla, zaopatrzyłem się w akcesoryjny czujnik temperatury oleju silnikowego. I niestety szybko zaobserwowałem, iż w ruchu miejskim olej osiągał niebezpiecznie wysokie temperatury. Wszyscy śmiali się ze mnie, żebym czujnik wykręcił - będę spokojniejszy, gdyż jak długo go nie miałem, tak o temperaturę się nie martwiłem :). Ale jednak w dużych korkach temperatura oleju potrafiła na czujniku osiągnąć 130 stopni i przy tej temperaturze, po zgaszeniu silnika rozrusznik już nie potrafił zakręcić tłokami. Stało mi się tak w dużych korkach w Budapeszcie. Musiałem odczekać, aż silnik przechłodzi się, by móc pojechać dalej... Dla porównania, Yamaha XJR 1300, która ma identycznie rozwiązany problem chłodzenia jak Honda SevenFifty, w tych samych korkach nie przekroczyła 120 stopni temperatury oleju. Nie wiem, być może rozwiązaniem problemu byłoby zastosowanie oleju o wyższej lepkości, np. 15W50. Nie zdążyłem tego sprawdzić, a na zalecanym 10W40 motorek zachowywał się jak opisałem wyżej. Ogromną zaletą silnika SevenFifty jest hydrauliczna regulacja luzów zaworowych, co powoduje, iż o zaworach można po prostu zapomnieć. Wymiernie zmniejsza to koszty serwisu, jednakże jest źródłem innego drobnego mankamnetu, na który trzeba się uodpornić. Otóż bardzo popularną przypadłością silników Sevenek jest dochodzące z okolic głowicy stukanie samoregulatorów zaworowych, co w szczególności jest słyszalne zaraz po uruchomieniu zimnego silnika. W moim motocyklu również to zaobserwowałem. Początkowo mnie to martwiło, ale szybko uodporniłem się. A to dlatego, iż zauważyłem pewną prawidłowość wśród użytkowników Sevenek. Otóż dzielą się oni na trzy obozy - jedni opisane stukanie dają naprawiać w serwisach, drudzy czyszczą silniki środkami dolewanymi do oleju (czasem z powodzeniem - bywa, że stukanie ustaje), a trzecia grupa totalnie tę "usterkę" olewa. Wszystkie te trzy grupy łączy jeden fakt - nikomu z tego co mi wiadomo w sprzęcie te stukanie nie wyrządziło żadnej szkody. Żaden silnik nie rozleciał się, żaden nie wybuchł i w żadnym objawy się nie pogorszyły. No to po co się martwić...? :) U mnie stukało z okolic głowicy silnika zarówno przy zakupie Sevenki - przy 58tyś.km na liczniku jak i przy sprzedaży - przy 72tyś.km... Spalanie. W kwestii spalania muszę stwierdzić, iż silnik wykazywał ogromną różnorodność apetytu w funkcji wychylenia manetki gazu. Przy zwykłej, w miarę spokojnej jeździe w trybie miejskim spalanie wychodziło na poziomie 5,3 - 5,7l/100km. W spokojnej trasie można było zejść poniżej 5l/100km - raz podczas masochistycznego turlania się dwupasmówką z prędkością 90km/h spalanie zeszło mi do poziomu 4,25l/100km, ale nigdy wcześniej i nigdy później nawet nie chciało się do tego wyniku zbliżyć. W drugą stronę najwięcej motorek pochłonął mi 8,5l/100km, gdy pędziłem autostradą non-stop 170km/h, a miejscami szybciej. Także niestety wraz z prędkością spalanie rośnie wykładniczo i trzeba się z tym faktem pogodzić... Myślę, że nie schodząc z prędkości 190-200km/h kobyła wyżłopałaby dychę na setkę :). Ale kto tak jeździ? No i należałoby tu jeszcze wpomnieć coś o konsumpcji oleju. Choć wątek poruszam na wyrost, gdyż moja Sevenka, pomimo niemałego przeiegu (72tyś.km w chwili sprzedaży) praktycznie nie paliła oleju. Przez cały okres eksploatacji sprzęta (ok. 14tyś.km) musiałem dolać do silnika zaledwie pół litra oleju (nie liczę tu normalnych zmian co 6tyś.km, które oczywiście przeprowadzałem). Dolewki odbywały się zawsze w aptekarskich ilościach (rzędu 50-100ml) po przebiegach kilku tysięcy kilometrów. Pamiętajcie, że to silnik o chłodzeniu powietrzno-olejowym! Rewelacja! :) Hamulce. Gdy motocykl kupiłem, szybko przekonałem się, że toto jakoś nie hamuje. Przy spokojnej jeździe jeszcze tego nie odczuwałem, ale gdy przyszło mi zahamować trochę gwałtowniej, oczęta wyszły mi na wierzch :). Wymiana płynu hamulcowego przyniosła tylko częściową poprawę sytuacji, toteż postanowiłem zainstalować w moto przewody hamulcowe w stalowym oplocie. Po ich instalacji dopiero zaczęły się schody i wylazła prawdziwa przyczyna moich problemów. Miałem zapieczony jeden zacisk hamulcowy. Przy starych przewodach nie działał wcale, a przy stalowych złapał tarcze na amen i przepchanie motocykla chociaż o metr było niesamowitym wyzwaniem. Rozebrałem zaciski, wyczyściłem, nasmarowałem pastą do tłoczków zaciskowych i poskładałem. Problem znikł, ale niestety tylko na jakiś czas. Niestety to był mankament, z którym męczyłem się przez cały okres posiadania Sevenki. Co jakiś czas musiałem rozbierać zaciski i je czyścić, bo najnormalniej na świecie nie cofały się i podczas jazdy słychać było jak klocki hamulcowe ocierają się o tarcze. Bardzo często sprawdzałem też po ostrzejszej jeździe temperaturę tarcz i wyraźnie jedna zawsze była cieplejsza... Nie doszedłem do porządku z zaciskami hamulcowymi do końca użytkowania Sevenki, a z tego co się orientuję, to moje problemy nie są do końca odosobnionym przypadkiem... Ale mimo tych kłopotów trzeba przyznać, że siła hamowania w SevenFifty jest naprawdę dobra. Hamulce pochodzą przecież w pierwszej linii z litrowej Cebry, więc - pomimo znacznie większej masy Sevenki - radzą sobie naprawdę dobrze. Pod warunkiem, że są sprawne! ;) Zawieszenie. Sevenka prowadzi się naprawdę świetnie. Jest niesamowicie neutralna. Nie wali się w zakręty, a wręcz pokonuje je sama, bez pomocy kierowcy ;). Przednie teleskopy pozbawione są jakiejkolwiek regulacji, co niestety może być dokuczliwe, ale za to tył posiada regulację wstępnego naprężenia sprężyn, co w zupełności jest wystarczające i pozwala na znaczące zmiany sztywności zawiechy. Jeśli o mnie chodzi, to przód wydawał mi się zbyt miękki i próbowałem go nieco utwardzić stosując gęstszy olej. Przejście na 15W jednak nie poprawiło w zasadzie sprawy. Sztywność lag jest oczywiście kwestią gustu i naszych oczekiwań. W dalekie trasy bowiem niekombinowane ustawienie fabryczne jest wręcz fantastycznie zestrojone. Wybieranie nierówności zapewniao wysoki komfort jazdy, a przebiegi dzienne rzędu 1000km nie stanowią większego problemu - osobiście przejechałem po Szkocji ok. 1300km jednego dnia. Jednak ostre dohamowania, czy naprawde szybkie łuki powodują, że zawiecha z lekka kapituluje, nie zapewniając już pewności prowadzenia. Podobnie sprawa ma się z prędkościami zbliżonymi do maksymalnych, przy których - z rzadka, ale zawsze - całe podwozie potrafi tracić stabilność prowadzenia. Ale jak już wcześniej pisałem - kto na Sevence jeździ 180-200km/h? Uciążliwe drobiazgi. Jedną z rzeczy, która dosyć często irytowała mnie Sevence, była kanapa, a ściślej sposób jej zamykania. Sam zamek umieszczony jest mało dogodnie z tyłu motocykla, co zmusza do obchodzenia sprzęta w koło, gdy chce się zajrzeć pod kanapę. Ale to jeszcze w sumie czepianie się detali. Gorzej jest z zamykaniem siedzenia. Naprawdę, trzeba ukończyć studia inżynierskie, żeby od pierwszego przyłożenia trafić obydwoma hakami umieszczonymi w siodle na zaczepy. W 9 na 10 przypadków zamykałem kanapę tylko "jednostronnie", a przecież trzymałem w schowku pod nią blokadę tarczy hamulcowej, więc walczyłem z tą toporną materią naprawdę często. No i tu jedyna rada, to uzbroić się w cierpliwość i zamykać kanapę z dużą uwagą... Innym mankamentem, na który mogłbym zwrócić uwagę skoro już się czepiam i szukam dziury w całym, jest brak pozycji PRI na kraniku Sevenki. Mamy tam standardowe pozycje ON, RES oraz - nie wiem po co, skoro kranik jest podciśnieniowy - pozycję OFF. Zdecydowanie bardziej przydatna byłaby pozycja PRI - szczególnie przy uruchamianiu silnika po dłuższym postoju (np. po zimie). Bez możliwości zalania gaźników czynność ta niestety oznacza stosunkowo długie kręcenie rozrusznikiem, zanim paliwo zostanie zaciągnięte do komór pływakowych, a silnik ożyje. No ale zimę mamy w sumie tylko raz w roku, więc nie jest to w żaden sposób uciążliwe w codziennej eksploatacji. Podsumowanie. Może źle, że te nieliczne, mniej ciekawe akcenty charakteryzujące Hondę CB SevenFifty zostawiłem na koniec, gdyż mogą one nieco zatrzeć bardzo pozytywny obraz tego motocykla. A taki właśnie powinien on być. Maszyna jest wzorem niezawodności, elastyczności i piękna - choć to rzecz gustu. Motocykl jest ze wszech miar uniwersalny. Nadaje się i do codziennej eksploatacji i do podróżowania. Do spokojnego lansowania się po mieście i do ostrzejszej jazdy. Tani i prosty serwis również jest silnym atutem tego sprzęta. Osobiście bardzo gorąco polecam ten motocykl każdemu, kto tylko nie jest maniakiem nurzania motocykla w błocie i jazdy po lesie. Byłem z tej Hondy naprawdę zadowolony i gdyby nie wypadek (spotkanie z VW Touranem, po którym nota bene bez napraw wróciłem z Anglii w siodle) - pewnie jeździłbym nią jeszcze ładnych kilka lat... |
Copyright (c) by zbyhu |