Kwasków 2009 | |
Menu: Strona główna Nowości Motocykle Wyjazdy Warsztat Galeria Autor |
Wyjazd do Kwaskowa chciałem w zasadzie upamiętnić z dwóch powodów. Pierwszym, mniej istotnym, jest to, iż podczas tej wycieczki na szafę CBFy wskoczyło mi 40 tyś.km :). Kwasków jest miejscem zamieszkania mojej dalszej rodziny. Konkretniej żyją tam potomkowie siostry mojego dziadka, która dla mojego ojca była ciotką. Tato bardzo często spędzał u cioci Izy w dzieciństwie wakacje. Rodzinka posiadała w Kwaskowie praktycznie samowystarczalne gospodarstwo rolne. Zwierzęta hodowlane dostarcały mięsa, jajek, mleka i siły pociągowej, ze studni czerpano czystą wodę pitną, zaś uprawy rolne dostarczały owoców, warzyw, zbóż na handel i na mąkę, z której wypiekało się chleb i ciasta. Ja w tym temacie jestem laikiem, ale ojciec opowiadał mi, iż w czasach świetności gospodarstwo to było absolutnie niezależne od jakichkolwiek "sił" zewnętrznych. Na swoje skromne potrzeby gospodarstwo wyposażone było bowiem nawet w instalację produkującą energię elektryczną. Kiedy ja pojawiłem się w Kwaskowie po raz pierwszy, był rok 1985. Miałem zaledwie roczek :). Ale gdy patrzę na zdjęcia z tamtego okresu i to, co znajduje się w Kwaskowie obecnie - wszystko wygląda "po staremu". Mieszkanie cioci Izabeli. Na ławce ciocia siedzi z moim dziadkiem Leszkiem. Do zdjęcia pozuje moja mama z bratem i kuzynką. A ja walczę z grabiami :]. Ten sam dom i ławka obecnie. Budynki gospodarcze zatem, kiedyś tętniące życiem, pełne zwierząt i sprzętu rolnego, obecnie stoją opustoszałe i zwolna niszczeją. Zabudowania na dziedzińcu. Ojciec, kuzynka, brat i ja. I ten sam dziedziniec po latach. W tle stodoła. Moja mama, brat i ja na rękach. Ta sama stodoła ćwierć wieku później. Wnętrze. Z jazdy powrotnej zapamiętałem jedną rzecz. Droga z Kwaskowa przebiegała na jednym odcinku po dosyć wyboistej (acz nie dziurawej) asfaltówce. Aby więc nie męczyć zawieszeń stanąłem sobie na podnóżkach, pochyliłem się mocno do przodu i... już mi się siadać nie chciało :). Pozycja ta i sceneria ciekawie oszukiwała zmysły. Nic jechało nie z naprzeciwka, po obu stronach uciekały mi w pędzie rosnące przy drodze drzewa, a ja stojąc na podóżkach pochylony do przodu, nie widziałem żadnego elementu motocykla. Zawieszenie dobrze wybierały nierówności, co niwelowało podskakiwanie maszyny. Można więc było ulec złudzeniu, że się leci w zielonym tunelu między drzewami :). Bardzo przyjemna iluzja! :) |
Copyright (c) by zbyhu |