.: Moje przygody z motocyklami :.

Jesenik 2017



Menu:

Strona główna
Nowości
Motocykle
Wyjazdy
Warsztat
Galeria
Autor

Czwartek, 15.06.2017 r.
Żeby nie było, że przestałem jeździć, coś trzeba opisać ;).
Choć faktem niezbitym jest, że jazdy na moto w moim życiu ostatnimi laty było zdecydowanie mniej. Praca w delegacji, samochód służbowy... Na motocykl zabrakło miejsca...
Ale jest światełko w tunelu! Zmieniłem w czerwcu tego roku pracę, wróciłem do Rybnika i znowu CBF jest w użytku, tak rekreacyjnym, jak i służbowym :).
Ale o czym ja tu...
Długiego weekendu czerwcowego niestety nie mógliśmy z Moniką poświęcić w całości na jazdę. Zresztą prognozy pogody były takie sobie - jedyny pewny suchy dzień wypadał w czwartek 15 czerwca.
Zaplanowaliśmy wyskok w Kotlinę Kłodzką na dwa motocykle, ale w dzień wyjazdu niestety uzmysłowiliśmy sobie fakt, że CB500 nie ma badania technicznego... Monika musiała przeprosić się z tylnym siedzeniem CBFy.
Kotlina Kłodzka była zarysem ogólnym wyjazdu i gdy przyszło co do czego, uznaliśmy, że najlepiej będzie pojechać w jej rejony czeską stroną. A więc czeską jedenastką :D.
Spod domu Moniki wyjechaliśmy po 10:00. Szybki przelot do Raciborza, tam tankowanie, kawka i wio na granicę w Pietraszynie. Drogi były puste z uwagi na święto, a pogoda na wypasie, więc jechało się pięknie.



Na wylocie z Raciborza zatrzymała nas jedynie jakaś pielgrzymka, ale udało nam się zablokowany kawałek drogi objechać.
Granicę przekroczyliśmy ok. 11:20.



Dojechaliśmy do Opawy i tam zapięliśmy już czeską jedenastkę :).



Trasą tą lecieliśmy z małym postojem aż pod Sumperk...,



...gdzie odbiliśmy na nasz drugi cel wycieczki - drogę 44 na Jesenik. Jedenstce co prawda w dalszym ciągu niczego nie brakuje, ale od kiedy znam trasę na Jesenik, to zdecydowanie wolę ganiać właśnie po niej ;).



I nie tylko ja. Monice trasa również bardzo się podoba, jak i całej rzeszy motocyklistów, przyjeżdżających tam jeździć w tę i z powrotem po serii apetycznych zakrętów...



Oczywiście nie zadowoliliśmy się jednym porzejazdem.



Pokonawszy trasę "pod górę" ku Jesenikowi, na szczycie przełęczy zawróciliśmy i puściliśmy się na pełnym gwizdku w dół.



Na dole kolejna zawrotka wśród kolesi ćwiczących jazdę na gumie i znowu pełna szpula na górę.



Tutaj byłem z siebie dumny, gdyż dotrzymywaliśmy naszą krową kroku dwóm jadącym solo motocyklistom na plastikach ;).



Powrót w stronę domu chcieliśmy wykonać trzycyfrowymi drogami nr 450, 451 i 452. Ale udało nam się pobłądzić i z drogi 451 zamiast w 452, skręciliśmy w prawo na 445, która zawróciła nas na trasę 450 :).



W tych okolicznościach zmodyfikowaliśmy plany i już tą 450-tką dotarliśmy do Bruntal, gdzie skręciliśmy na drogę 45 na Karniów.
Od dłuższego już czasu burczało mi w brzuchu i myślałem o tym, aby coś zjeść. Niestety po czeskiej stronie się nie udało nam się nigdzie zatrzymać, więc postanowiłem dociągnąć już do znanej mi restauracji w Kietrzu.
Po przekroczeniu granicy dojechaliśmy do Głubczyc i w stronę Rybnika polecieliśmy drogą 416. W Kietrzu, już wściekle głodni, zatrzymaliśmy się na posiłek.



Monika zamówiła sobie sałatkę z kurczakiem, a ja smażony syr, o którym myślałem jeszcze w Czechach ;).



Po posiłku reszta wycieczki była już formalnością. Krótki strzał do Raciborza i pod dom Moniki, gdzie dotarliśmy chwilę po 17:00.
Wycieczka udana, choć krótka. Przypomnieć sobie czeskie winkle raz na jakiś czas zawsze warto ;).
Przejechaliśmy ok. 350km.

Góra strony

Copyright (c) by zbyhu