Wprowadzenie

Po udanej wyprawie w Alpy w 2017 r. duch Męskich Wyjazdów odżył i towarzyszył nam przez cały rok. Założyliśmy sobie grupę na komunikatorze WhatsApp i na bieżąco dyskutowaliśmy o potencjalnej przyszłej wyprawie, z rozrzewnieniem wspominając wspólne śmiganie po Alpach. Na powtórkę z rozrywki szczególnie mocno napalony był Mati. Jak kornik na szafę. Co kilka tygodni musieliśmy utwierdzać go w przekonaniu, że na pewno znowu gdzieś wspólnie pojedziemy w 2018 roku…

Oczywiście największym problemem było ustalenie terminu wyjazdu. Mieliśmy ogromne trudności ze zgraniem się, tak aby wszystkim data pasowała. Próby te ostatecznie zepchnęły wyprawę aż na drugą połowę września, co zwiększało ryzyko napotkania kiepskiej pogody. No ale… Wóz albo przewóz.
Drugim sporym problemem okazał się cel wyjazdu. O ile we trójkę (Browar, Ynciol i ja) byliśmy względnie zgodni, że chcemy pojechać do Rumunii, o tyle Mati na samą o tym myśl dostawał biegunki. Było to dla niego (mieszkającego w głębi Niemiec) zdecydowanie zbyt daleko, więc wolał zrobić powtórkę Alp. Taka opcja zupełnie nie przeszkadzała Browarowi, ale mnie i Ynciolowi było już z nią mniej po drodze. Ostatecznie jednak byliśmy gotowi przystać na Alpy, choć decydujące skrzypce odegrać miała wspomniana wcześniej niepewna pogoda.
Urlopy zaklepaliśmy sobie wszyscy między 17 a 23 września. No, przynajmniej większość z nas ;).
Niedziela 16 września była decydująca, bowiem Mati z rana napisał, że z uwagi na problemy zdrowotne i fatalne prognozy pogody dla Alp, z wyjazdu musi zrezygnować. Nad Rumunią z kolei pokazywało pełną lampę na cały nadchodzący tydzień, więc nie było się nad czym zastanawiać.
„Kierunek – wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja!” 🙂
Skład ekipy Męskiego Wyjazdu Roku Pańskiego 2018 był więc klasyczny:

Browar
Triumph Tiger 800
Zbyhu
Honda CBF 1000
Ynciol
Triump Tiger 800 XC

Jeszcze tej samej niedzieli w godzinach wieczornych zawiozłem CBFą Browara do Kęt, gdzie odebraliśmy z wypożyczalni Triumpha Tigera 800 na wyjazd. Co prawda Browar ma wreszcie swój własny szosowy triumf motoryzacji w garażu, ale jego przydatność do podróżowania kończy się na Kozich Górkach. Wyprawa w Karpaty nie wchodziła w grę ;).
Przejażdżka powyższa przyprawiła mnie o lekkie zmartwienie. Wyprowadzając swoją krowę z garażu zauważyłem, że ma mało powietrza w tylnym kapciu. Ciśnienie spadło z prawidłowego 2,5 do 0,5 Bara ;). Gdzieś uciekał luft i nic już z tym zrobić nie mogłem. Zostało mi pompowanie koła przy każdej możliwej okazji…
Przez cały dzień konsultowaliśmy szczegóły wyjazdu na naszym panelu dyskusyjnym. Po wyłamaniu się Matiego z wyprawy ustaliliśmy start na poniedziałek 17 września. I aby najpełniej zobrazować zaistniałą sytuację, oddam głos cytatom z wieczora poprzedzającego wyjazd:

21:37 Browar: Jak się ogarniecie to napiszcie co sądzicie o tym, żeby ruszać o godz. 7:00-7:10.
21:42 Zbyhu: Dla mnie ok.
21:45 Browar: Zbyhu my umawiamy się na 7:10, Ynciol na 7:00. Tankowanie pod korek i lecimy.
21:50 Zbyhu: Ynciol jak zawsze wylewny 😉
22:32 Browar: Heheh, pewnie z żoną uzgadnia szczegóły wyjazdu 😉
22:32 Zbyhu: Ale jedzie?
22:33 Browar: Jedzie.

Dyskusja ta odbywała się, gdy już leżałem w łóżku, mając nastawiony budzik i wszystko przygotowane i spakowane do wyjazdu. I wtedy wreszcie dołączył Wielki Nieobecny:

22:34 Ynciol: Zjeby… A kiedy ustaliliśmy, że jedziemy jutro?

I wtedy poszłooo! 😀
Ynciol okazał się być zupełnie nieprzygotowany do wyjazdu i nie było opcji, żeby się ogarnął. Browar się nieco zirytował…

22:44 Browar: Nie no, rozdupi mnie!

… a mnie to rozbawiło, bo wcześniejsze milczenie Ynciola podświadomie scenariusz taki mi podpowiadało. Ostatecznie start wycieczki musieliśmy przełożyć na wtorek 18 września, a po opadnięciu emocji mieliśmy solidny fundament do żartów z Ynciola na całą wyprawę ;).

23:05 Browar: Tylko na wtorek nie umawiaj ocieplania elewacji.

No to w drogę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *